Każdego dnia jesteśmy zalewani informacjami – to zdanie powtarza się tak często, że brzmi banalnie. Jednak wszyscy wiemy, o co chodzi. Nie panujemy nad strumieniem napływających informacji. Nieustannie przewijamy w dół aktualności w kanałach social media, bojąc się, że coś nas ominie (fear of missing out). Jesteśmy podłączeni do informacji, ale trudno nam się zatrzymać na dłużej – nie czytamy do końca i nie mamy na to czasu. Z tego powodu pojęcie content curation (opiekowanie się treścią) ma dzisiaj ogromne znaczenie. Potrzebujemy kogoś, kto oprowadzi nas po Internecie jak kurator wystawy w muzeum; kogoś kto wskaże nam pieczołowicie wybrane eksponaty, na które naprawdę warto zwrócić uwagę.
Zacznijmy od tego, czym NIE JEST content curation
Content curation mylone jest najczęściej z pojęciem agregacji treści. Agregacja opiera się na automatycznym wyszukiwaniu treści na podstawie algorytmów. W taki sposób działają wszelkiego rodzaju aplikacje typu Feedly, Paper.li i inne. Na takim działaniu opiera się też Facebook, podsuwając nam treści na podstawie naszych wcześniejszych interakcji, które powinny być dla nas najbardziej atrakcyjne i interesujące. Poszukiwanie treści na własną rękę często kończy się na wypaleniu w trakcie samego procesu szukania. Odkładamy rzeczy do przeczytania na później, a nasze zakładki w przeglądarce i konto w Pocket pękają w szwach od wciąż nieprzeczytanych materiałów.
W tym miejscu pojawia się content curation i osoba, którą można nazwać “kuratorem treści”.
Content curation to proces gromadzenia, organizowania i udostępniania informacji z danego tematu lub obszaru zainteresowania. Dobry przykład content curation odróżnia od agregacji czynnik ludzki, czyli to, że treści są wybierane po prostu przez człowieka. W pracy “kuratora treści” jest miejsce dla agregatorów – one pomagają mu śledzić informacje w danym temacie. W przeciwieństwie od przeciętnego użytkownika Internetu, „kurator” idzie o krok dalej – czyta zebrane materiały, selekcjonuje, a potem dzieli się tymi najbardziej wartościowymi, umieszczając je w kontekście i uzupełniając komentarzem. Czynnik ludzki w tym przypadku stanowi największą wartość.
Kurator treści – naucz się tego od blogerów
Content curation jest narzędziem świetnie wykorzystywanym przez blogerów z różnych dziedzin, którzy regularnie publikują posty (przykład 1, przykład 2, przykład 3), polecając najlepsze treści znalezione przez w Internecie. Takie zestawienia cieszą się bardzo dużą popularnością – nikt nie zarzuca twórcom, że byli zbyt leniwi na wymyślenie nowego wpisu. Przeciwnie, czytelnicy wyrażają wdzięczność, że ktoś w pewnym sensie wykonał pracę za nich. Z setek informacji wybrał tylko kilkanaście/kilkadziesiąt najciekawszych, ułatwiając w ten sposób życie swoim odbiorcom.
Przeczytaj też o 9 powodach, dla których treści w formie zestawień są zawsze skuteczne.
Jeśli pomyślimy o opiekowaniu się treściami z punktu widzenia biznesu, od razu zapala się ostrzegawcza lampka – po co angażować się w promowanie treści innych zamiast promować własne?
Po pierwsze – zbudujesz autorytet i zaufanie
Materiały, które polecają blogerzy zawsze związane są z tematyką bloga, zainteresowaniami i określają ich unikalny styl. Jest to zupełnie naturalna sytuacja – szukając inspiracji do nowych wpisów, znajdują inne ciekawe treści i polecają też blogerów, którzy stanowią dla nich w jakiś sposób konkurencję.
Z punktu widzenia prowadzenia biznesu, content curation jest narzędziem do budowania autorytetu w branży, marki osobistej, sieci powiązań i formą zwrócenia na siebie uwagi. Większość specjalistów spędza (a na pewno powinna) na śledzeniu aktualności, trendów. Nie chodzi o to, żeby linkować bezpośrednio do swojej konkurencji, ale na pewno w trakcie takich poszukiwań znajdujemy takie treści, na które warto zwrócić uwagę i się nimi podzielić. Ważne jest to, żeby wyrazić swoją intencję (po co to właściwie robimy) i wykonywać te działania regularnie.
Przykład:
#Prasówka – codzienna porcja wiedzy marketingowej serwowana przez Bartłomieja Raka (Socjomania), którą publikuje na Facebooku i rozsyła za pomocą newslettera.
Po drugie – zaoszczędzisz czas
Bartłomiej Rak opisuje swoją motywację do tworzenia #prasówki tak:
(…) W tym czasie świat emarketingu przyspieszył! Każdego dnia pojawiają się nowe narzędzia oraz funkcjonalności. Dziś podstawowym problemem każdego marketingowca jest brak wystarczającej ilości czasu, aby śledzić wszystkie nowości, a w związku z tym – również brak wiedzy. Naszym obowiązkiem, jako osób prowadzących szkolenia, jest posiadanie możliwie aktualnej wiedzy. Dlatego też każdego dnia poświęcamy kilka godzin na lekturę ciekawych artykułów, case studies i analizę zmian (źródło: prasowka.pl).
Nie mamy czasu na czytanie, podobnie jest ze znalezieniem czasu na tworzenie nowych treści. Praca blogera polega na dostarczaniu ciągle nowych wpisów i tematów, niekiedy nawet codziennie albo kilka razy w tygodniu. Mało kto jest w stanie wytrzymać w pojedynkę taki styl pracy. Z pomocą przychodzi po raz kolejny content curration. To takie koło ratunkowe wspierające działania content marketingowe – po prostu nie musimy pisać treści od zera. Wystarczy ze wybierzemy te najlepsze ze wcześniej zgromadzonych materiałów i dodamy swój komentarz, który sprawi, że treść będzie unikalna i wartościowa.
Po trzecie – będziesz miał nowe treści na stronę/social media
42% marketerów uznało, że tworzenie contentu jest zdecydowanie trudne – Raport “Czas na content” marzec-kwiecień 2015.
Natomiast wg badań Content Marketing Institiute (B2B Content Marketing 2015, USA), wyzwaniami dla content marketingu są: tworzenie treści w sposób konsekwentny, tworzenie różnych typów treści oraz problemy z budżetem.
Content curration nie jest może panaceum na wszystkie te problemy, ale ułatwia tworzenie nowych treści. Nie musimy ich przygotowywać od zera, bo bazujemy na tym, co już zostało przez kogoś stworzone. Jest kolejną formą urozmaicającą, którą możemy wpisać w strategię content marketingową. Na pewno jest też najtańszym sposobem na stworzenie treści. Nie potrzebujemy grafika, copywritera – opiekowanie się treściami mimochodem wpisuje się w codzienny grafik wykonywanych zadań.