Praca na laptopie przez dziewczynę siedzącą na gazetach

Powiadomienia push – 5 kroków do satysfakcji klienta

Obecnie największym wyzwaniem sklepów internetowych jest dostarczanie pozytywnych doświadczeń klientom, również w kwestii otrzymywanych powiadomień transakcyjnych. W branży e-commerce liczy się niezawodność i szybkość, dlatego warto zadbać o automatyzację ścieżki zakupowej klienta na podstawie wcześniej przygotowanych scenariuszy. Ma to duże znaczenie także w walce z porzuconymi koszykami – ważnym problemem e-commerce. Jakie powiadomienia push powinien otrzymywać użytkownik w trakcie procesu sprzedażowego?

1) Welcome message

To szczególny typ wiadomości transakcyjnej, którą otrzymuje użytkownik po rejestracji na stronie internetowej. Jest to pierwsze powiadomienie powitalne, które pozwoli już na wstępie podziękować odbiorcy za zainteresowanie się ofertą i zbudować pozytywne wrażenie. Wiadomość powinna być krótka, treściwa i przekazywać najważniejsze informacje na temat sklepu lub produktów. Notyfikacje web push idealnie się do tego nadają.

2) Potwierdzenie transakcji

Po zakupie danego produktu w sklepie internetowym klienci oczekują wiadomości potwierdzającej zamówienie. Powinna być wysłana w możliwie najkrótszym czasie – kilka minut to zdecydowanie za długo. W przypadku wiadomości transakcyjnych sklepy online wykorzystują narzędzie do marketing automation. Dynamiczne powiadomienia one-to-one to jedne z najbardziej zaawansowanych technologicznie funkcji monitorującej zachowanie każdego z klientów.

3) Zmiana statusu zamówienia

Należy również zbudować automatyczną ścieżkę, dzięki której klient będzie na bieżąco informowany o przebiegu procesu zamówienia. Narzędzie do marketing automation PushAd pozwala wysyłać powiadomienia do klienta o rozpoczęciu procedury kompletowania oraz przygotowania produktu do wysyłki. W wiadomości warto zawrzeć informacje, takie jak numer zamówienia, cena produktu, koszt i szacowany czas dostawy. Powiadomienia push o zmianie statusu zamówienia są niezwykle istotne dla klientów – dzięki nim odbiorca dowiaduje się między innymi, kiedy może spodziewać się dostawy, a w ten sposób swobodnie zarządzać swoim czasem.

4) Porzucone koszyki

Powiadomienia push to bardzo efektywne narzędzie do marketing automation, które pozwala przywrócić porzucone koszyki, a co za tym idzie, zaangażować potencjalnego klienta w interakcję i zwiększyć sprzedaż. Podczas zakupów online użytkownicy mogą napotkać problemy, które zniechęcają do dokonania transakcji, np. zbyt wysoki koszt dostawy. W tym przypadku, aby zachęcić potencjalnego klienta do realizacji zamówienia, można zaoferować mu darmową wysyłkę, wykorzystując notyfikacje. Nic tak nie przyciąga użytkowników, jak promocje na pożądane produkty. Za pomocą notyfikacji można ich poinformować o zmianie ceny (price alert), bazując na dedykowanych scenariuszach automatyzacyjnych opartych o triggery. Część klientów zapomina o finalizacji transakcji także z powodu zwykłego roztargnienia – w takim przypadku powiadomienie będzie jeszcze bardziej skuteczne.

5) Ocena obsługi

Poza wiadomościami transakcyjnymi i działaniami promocyjnymi można wykorzystać notyfikacje do badania satysfakcji klientów. Po sukcesywnym dostarczeniu zamówienia warto wysłać krótką ankietę z pytaniami dotyczącymi jakości produktów czy obsługi. Jest to również dobry sposób na przypomnienie użytkownikowi o marce i zachęcenie go do ponownej interakcji.

Powiadomienia push mają kilka unikalnych zalet na tle standardowych newsletterów. Jedną z nich stanowi przedstawiona już w powyższych przykładach, odbywająca się w czasie rzeczywistym interakcja z klientem. Wyrażenie zgody na ich otrzymywanie jest prostsze, bo wystarczą dwa kliknięcia, a nie dość skomplikowany zapis do bazy subskrybentów wymagający podania adresu e-mail. Praktyka pokazuje, że notyfikacje push przekładają się na wyższą konwersję, prawdopodobnie dlatego, że wyświetlają się bezpośrednio w wyszukiwarce, przy czym mają formę małych, niezbyt inwazyjnych okienek. W porównaniu do wielu form reklamy internetowej są odporne na wykorzystywane przez użytkowników blokady. Właśnie dlatego stanowią doskonałe wsparcie w prowadzeniu klienta przez ścieżkę zakupową.

Usuwaj subskrybentów: 5 kroków do zadbanej bazy

Baza mailingowa to serce niemal każdej kampanii marketingowej i nawet jeżeli nie jest wykorzystywana bezpośrednio do promocji, zbieranie adresów bezwzględnie powinno być jednym z podstawowych działań – tak, by móc je wykorzystać w przyszłości. – Dobrze zarządzana baza danych może być najtańszym i najbardziej efektywnym źródłem przychodów – zauważa Aneta Gąsiorek, dyrektor zarządzająca agencji MediaTeam. W jaki sposób dbać o higienę listy, by maksymalnie realizowała dla nas cele biznesowe?

Continue reading

Jak automatyzować procesy i nie stać się robotem?

To, czy automatyzujesz już procesy marketingowe w swojej pracy, czy jeszcze nie, ma na razie względne znaczenie. Za 3 do 5 lat takie posty jak ten w ogóle nie będą miały sensu; podstawową rolą marketera będzie tworzenie, wdrażanie i optymalizowanie kampanii opartych o mechanizmy automatyczne, uzależnione od akcji, jakie podejmują klienci i użytkownicy. Stoimy u progu błyskawicznie zyskującego na popularności trendu i z pewnością wielu zadaje sobie podobne pytanie – jak pogodzić cenioną przez odbiorców indywidualność z wdrażaniem zautomatyzowanego marketingu?

No dobrze, czyli co to jest?

Samo określenie: marketing automation przywodzi na myśl nieprzyjemne skojarzenia; robotyczność, sztuczność, zastępowanie relacji człowiek-człowiek relacjami skrypt-człowiek. Jednocześnie, gdzieś jakby na obrzeżach branżowych trendów, na styku technologii i marketingu, coraz częściej pojawia się określenie „sztuczna inteligencja” czy „deep learning”.

Cóż – na chwilę obecną, cały ten „marketing automation” może brzmieć dużo bardziej przesadnie, niż jest w rzeczywistości! Tak naprawdę, wszystko sprowadza się do odwalenia przez oprogramowanie czarnej roboty – wnioski płynące z analizy jeszcze przez jakiś czas będą domeną ludzkiej, nie sztucznej, inteligencji.

Choć w momencie, gdy musimy obsługiwać setki czy tysiące leadów i klientów, nie da się docierać do każdego osobiście, naszym największym sprzymierzeńcem będzie segmentacja. Proces dzielenia kontaktów ze względu na istotne cechy (płeć, historia zakupów, miejsce zamieszkania, sposób, w jaki nawiązali relację z naszym brandem) będzie kluczem do tworzenia (zbliżonych do indywidualnych) emaili – podstawowego sposobu kontaktu.

To zeszłoroczne badanie pokazuje jednak, że nadal blisko 90% osób odpowiedzialnych za wysyłkę mailingu wypuszcza tą samą wiadomość do wszystkich! HubSpot, analizując 100 tys. wiadomości, udowodnił, że brak segmentacji skutkuje średnio 12 proc. spadkiem kliknięć w łącza zawarte w linku, a także jest decydującym powodem dla którego odbiorcy oflagowują wiadomości jako spam.

Jak jednak wchodzić w interakcję, gdy mamy leady „rozstawione” w różnych miejscach ścieżki zakupowej? W jaki sposób nie sprawiać wrażenia automatu, który wszystkich traktuje tak samo? Jak zachować elementarny savoir-vivre w marketing automation?

Zapomnij o „no-reply@domena.com”

Jeśli w roku 2015 ktoś nadal stosuje do masowej wysyłki adres „no-reply”, zanim zabierze się do automatyzacji marketingu, musi szybko odrobić lekcje. Dołączanie takiej informacji w emailu: To nie jest automatyzacja! to jak powiedzenie:

“Nie jestem zainteresowany twoim feedbackiem i nieważne, że prawdopodobnie wiadomość email jest dla ciebie lepszym i najprostszym sposobem kontaktu. Nie obchodzi mnie, że możesz mieć kłopot w znalezieniu informacji kontaktowych, a w zasadzie najbardziej zależy mi, żebyś ich nigdy nie znalazł”.

Być może to lekko przesadzona opinia, ale powyższy przykład doskonale zarysowuje różnicę między firmami, które uprawiają marketing z poprzedniej dekady i tymi, które rozumieją wartość relacji z klientem, nawet, gdy nie przekłada się ona natychmiastowo i bezpośrednio na zysk.

Oczywiście, można polemizować; odbiorcy, latami przyzwyczajani do otrzymywania automatycznie wygenerowanych wiadomości, na które nie mogą odpowiedzieć, mogą na nie nie zwracać większej uwagi. Status quo zostaje utrzymany; ale zastanówmy się, co można by osiągnąć, gdyby, zamiast „no-replay” wysyłać wiadomości „please-replay”?

Zachęcanie do odpowiedzi i zadawania pytań powinno być, nomen omen, z automatu dołączane do każdej wiadomości, jaką wysyłasz. Każda wiadomość, jaką wysyłasz, to szansa do zwiększenia zaangażowania twoich odbiorców. Bądź otwarty na rozmowę, zawsze.

Uważaj z automatycznymi odpowiedziami w social media

O ile planowanie wpisów pozwala na sporą oszczędność czasu, o tyle wysyłanie automatycznych odpowiedzi generowanych na podstawie użycia zdefiniowanych słów kluczowych może być po prostu strzałem w stopę.

Jednym z przykładów był case Domino’s Pizza, gdy ich klientka umieściła zdjęcie pizzy na Facebooku, podpisując ją jako „Best Pizza Ever!”:

Domino's Pizza

Reakcja firmy? Przeprosiny! Nie udało mi się dotrzeć do źródła i ustalić, na jakie słowa reagował bot (być może skrypt zanalizował fotografię, bo trzeba przyznać, że przysmak wygląda raczej przeciętnie…). Tym niemniej, sytuacja wyglądała kuriozalnie i obnażyła mechanizmy obsługujące działania Domino’s w social media. Co ciekawe, doprowadziło to nawet to drobnego kryzysu, gdy firma próbowała tłumaczyć się, iż doszło do pomyłki ich pracownika, a wiadomość nie była automatyczna – nikt nie uwierzył.

Media społecznościowe zostały zaprojektowane do nawiązywania osobistych kontaktów. Ten kontekst sprawia, że użytkownicy portalu nie robią rozróżnienia między „osobami fizycznymi” a brandami i to jest w gruncie rzeczy ogromna szansa dla tych ostatnich!

Znacznie, znacznie lepiej, niż automatyczne odpowiedzi, twojej marce zrobi soft do monitoringu internetu i szybkie, ludzkie reakcje. Tak, jak było to przed kilkoma dniami z fanpejdżem „Spotted Katowice” oraz odpowiedzią Sony:playstation

Tak się „wygrywa internety”.

Nie traktuj wszystkich jednakowo. Tracisz pieniądze

Automatyzacja procesów marketingowych nie dotyczy tylko emaili czy social media – pewne mechanizmy można stosować także na stronie czy w e-sklepie. Najpopularniejszymi i najbardziej pospolitymi przykładami są pojawiające się popupy, ukazujące się naszym oczom w określonych sytuacjach – na przykład wtedy, gdy chcemy opuścić daną stronę albo „przeklikujemy” się w procesie zakupowym do dalszego etapu.

Takie działania opierają się na hipotezach – „użytkownik opuszcza stronę, bo nie zainteresowała go treść, w takim razie spróbujmy przyciągnąć jego uwagę, zanim wciśnie krzyżyk”, czy też „konsument dodał do koszyka produkt i doszedł do momentu rejestracji konta, ale nie podjął dalszej akcji, więc zmotywujmy go”.

I choć z założenia takie podejście może dobrze wpłynąć na konwersję, brak silnej motywacji stojącej za hipotezą może doprowadzić do sytuacji, w której, przykładowo, oferujemy rabaty każdemu, kto chce opuścić stronę – bo przyjmujemy, że jedynym powodem, dla którego niedoszły klient ucieka, jest zbyt wysoka cena:

Sklep z musztardą

Taki błąd popełnia jeden z amerykańskich ekomersów, w którym można kupić różne odmiany musztardy. Wystarczy zajrzeć na stronę buymustard.com, a po chwili skierować kursor w kierunku krzyżyka zamykającego kartę, a automatyczny popup zachęca nas do pozostawienia adresu mailowego i odebrania kuponu.

To strata pieniędzy – być może tylko chciałem przełączyć kartę albo teraz wychodzę, ale zamierzam wrócić, żeby dokonać zakupu. Co sprytniejsi klienci mogą łatwo rozpracować mechanizm i zacząć go nadużywać!

Dlatego tak istotne jest analizowanie zachowań użytkowników na stronie i wyświetlanie im relewantnych informacji – tylko wtedy zwiększamy szansę na domknięcie sprzedaży we właściwy sposób.

Kiedy automatyzacja marketingu prowadzi do straty klienta?

Kiedy w firmie zostaje poruszona kwestia automatyzacji pewnych procesów (zdobywanie leadów, cold emailing, wysyłka wiadomości w oparciu o indywidualnie podejmowane akcje usera/klienta), wśród członków zespołu pojawiają się różne myśli, sprowadzające się do jednego pytania: czy kontakt z klientem nie powinien być bardziej osobisty?  Continue reading

Pielęgnowanie relacji czyli cała prawda o lead nurturingu napis

Pielęgnowanie relacji, czyli cała prawda o lead nurturingu

Towarzyszenie klientowi na wszystkich etapach ścieżki zakupowej, poprzez automatyczne działania, ma na celu przekonanie go do zakupu. Dzięki temu, na końcu drogi będzie nie tylko zadowolony z transakcji, ale przede wszystkim będzie świadomy, dlaczego i po co jej dokonał.

 

Lead nurturing nazywany jest czasami “dreptaniem za klientem”. Z perspektywy klienta rzeczywiście może to tak wyglądać. Pani Krysia trafia na stronę, pobiera e-booka, a potem dostaje kolejną wiadomości e-mail z innymi materiałami, a w końcu trafia do niej oferta. Marka cały czas jest gdzieś obok niej, nawet jeśli ona sama nie kontaktuje się z nią bezpośrednio i w zasadzie nie jest zainteresowana jej produktami, spodobał jej się tylko tytuł e-booka, na którego trafiła przypadkiem. Dlatego też, zanim zaczniesz stosować lead nurturing, musisz znaleźć się kilka kroków przed potencjalnym klientem i zrozumieć, czym naprawdę jest tzw. “pielęgnacja leadów”, żeby móc ją skutecznie wykorzystywać.

Ignorowanie leadów

Marketerzy wykorzystują jedynie od ok. 4 do 6% pozyskanych leadów. Klasyfikowane są one jako tzw. “gorące leady”, czyli te, które wykazują największą gotowość zakupową. Pozostałe leady to tzw. “leady ciepłe” – klienci znajdujący się w grupie zainteresowanych, którzy nie zamierzają w najbliższym czasie dokonać zakupu. Na końcu pozostają “zimne leady”, czyli te osoby, które w ogóle nie wykazują zainteresowania dana firmą i nie są w jej grupie docelowej. Statystyki ignorowania leadów różnią się zazwyczaj kilkoma procentami, ale najczęściej wynika z nich, że od ok. 80 do 95% zebranych leadów jest ignorowana. Pozyskanie zadowalającej liczby leadów wymaga przecież ogromnego nakładu pracy, więc żeby nie była ona zmarnowana, trzeba coś z nimi zrobić.

 

w tle łódka z dwoma osobami płynąca po wodzie na pierwszym planie napis

Przeczytaj również, jak zbudować kulturę biznesu skupioną na kliencie.

Lead nurturing to budowanie relacji

Definicje lead nurturingu określają ten proces jako tzw. dojrzewanie leadów, czyli takie działania marketingowe, które sprawią, że lead zamieni się w klienta. Działania te muszę być skupione szczególnie na tych leadach, które były wcześniej pomijane. Błąd popełniany przez marketerów polega na tym, że po pierwsze traktują lead nurturing jako kolejną kampanię marketingową, po drugie traktują zebrane kontakty jako jednolitą masę. Najgorzej, jeśli chcą maksymalnie skrócić czas przygotowania leadu do zakupu i doprowadzić transakcję do końca zbyt szybko. Jeśli nasza przykładowa Pani Krysia pobrała e-booka o tym, jak przygotować się do remontu domu – nie oznacza, że Twoja ekipa remontowa ma od razu zapukać do jej drzwi gotowa do działania. Być może Pani Krysia planuje remont dopiero w kolejnym roku, a teraz się dopiero rozgląda za możliwościami i czeka, aż uzbiera potrzebne do realizacji pieniądze. Nawet jeśli Pani Krysia jest ciepłym leadem, nie oznacza to, że ma być nękana wiadomościami od firmy.

 

Jeśli hodujemy roślinę od ziarenka, dajemy jej czas i otaczamy konkretną opieką. Podlewamy ją wg jej potrzeb, bo wiemy, że jeśli przesadzimy z wodą, nic dobrego z naszej hodowli nie wyniknie. Pielęgnowanie relacji  – o to właśnie chodzi w lead nurturingu.

las w tle napis na pierwszym planie zdjęcia

 

Jeszcze lepsze zrozumienie tej metody wypracujesz przez upewnienie się, czym na pewno lead nurturing NIE JEST:

  1. Lead nurturing NIE JEST wysyłką comiesięcznego newslettera.
  2. Lead nurturing NIE JEST bombardowaniem całej bazy kontaktów tymi samymi wiadomościami.
  3. Lead nurturing NIE JEST nachalnym kontaktem z leadami, żeby sprawdzić, czy JUŻ są gotowe do zakupu.
  4. Lead nurturing NIE JEST promowaniem swoich produktów, bez względu na zainteresowanie potencjalnych klientów i ich aktualnego miejsca w ścieżce zakupowej.

Lead nurturing nie jest żadną z powyższych rzeczy, ponieważ nie da się za ich pomocą zbudować relacji. Do zbudowania relacji doprowadzi Cię zaangażowanie, zaufanie i odpowiednie dostosowanie wszystkich wiadomości i komunikatów do konkretnego odbiorcy.

 

Dlatego też lead nurturing na pewno JEST:

  1. Dzieleniem się treściami, które są trafne i wartościowe, nawet jeśli potencjalny klient nigdy nic od nas nie kupi.
  2. Wysyłką dobrze dobranych do grupy docelowej wiadomości e-mail, biorących pod uwagę:
    • branżę, zainteresowania, potrzeby danego leadu,
    • aktualne umiejscowienie leadu w ścieżce zakupowej,
    • obserwacje zaangażowania z wcześniejszymi treściami, z którymi miał kontakt potencjalny klient.
  1. Odpowiadaniem na pytania i oferowaniem dodatkowych informacji.
  2. Docieraniem z informacjami, które są dopasowane do problemów i potrzeb potencjalnych klientów.

Zobacz też: Customer Lifetime Value vs. Customer Aquisition Cost

Zmiana myślenia o leadach

Jednym z kroków do zrozumienia, że lead nurturing to budowanie relacji jest zmiana stosunku do samego pojęcia lead. Jeśli będzie to tylko zdobyty kontakt – numer telefonu, czy adres e-mail, nigdy nie nawiążesz z nim relacji. Wszystkie działania w lead nurturingu opierają się o komunikację. Obojętnie, czy jest to wysyłka e-maili, czy kontakt telefoniczny – zawsze mówisz do osoby nie do nieokreślonego tworu. Nawet jeśli wykorzystujesz procesy automatyczne, dostępne dziś narzędzia pozwalają na zniwelowanie poczucia sztuczności. Traktuj każdy pozyskany kontakt jako osobę, która ma potrzeby, uczucia, emocje. Oczywiście chodzi o to, żeby na końcu doszło do transakcji, ale tylko człowiek ostatecznie jej dokona, a nie abstrakcyjne pojęcie.