Notyfikacje web-push w generowaniu ruchu

Od kiedy marketerzy zyskali możliwość pokazywania komunikatów typu push z poziomu przeglądarki, nie milkną dyskusje mające rozsądzić, czy web notyfikacje okażą się nowym newsletterem. Mimo, że cel obydwu narzędzi jest ten sam, trudno w tej chwili wydać jednoznaczny osąd. Z pewnością jednak te kanały komunikacji mogą się świetnie uzupełniać – o ile będziemy pamiętać o kilku prostych zasadach.

Istnieje spora szansa, że przynajmniej raz miałeś/-aś do czynienia z komunikatem wyświetlonym w górnym lewym rogu przeglądarki o treści: “strona xyz chce pokazywać powiadomienia”. Od paru miesięcy sporo wydawców, sklepów internetowych i marek próbuje także zachęcić cię do wyrażenia na to zgody poprzez customizowane pop-upy – kusząc cię możliwością ‘bycia na bieżąco’ albo ‘dostawania informacji przed wszystkimi innymi’.

Skąd my to znamy?

Konotacje z newsletterem są oczywiste. Każdy marketer, który używa tego kanału komunikacji (czyli, literalnie, każdy), zdaje sobie sprawę z jego słabości. Przede wszystkim – zatłoczona skrzynka pocztowa. Emaile są z nami praktycznie od dwóch dekad i ich skuteczność z założenia nie będzie już większa, niż dziś. Jeśli 10 procent odbiorców otwiera twoje wiadomości, a 2-3 procent w nie klika, to znaczy, że mieścisz się z grubsza w zakresie średniej. A i tak, aby te statystyki przekładały się na sensowne zyski, musisz zainwestować sporo pieniędzy i czasu.

Budowanie wysokiej jakości bazy jest mozolne albo bardzo kosztowne i to biznesowy aksjomat, z którym wszyscy musimy się pogodzić (co nie znaczy oczywiście, że nie warto tego robić – warto, ponieważ emaile wciąż odpowiadają za generowanie sporych przychodów, ale zagadnienie jest trochę bardziej skomplikowane. Istnieją bowiem trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa i statystyki). Zanim spełnisz formalne wymagania (double opt-in, zgłoszenie bazy do GIODO etc.), przyzwyczaisz odbiorcę do nowego nadawcy w jego skrzynce i umiejętnie wzbudzisz zainteresowanie dobrej jakości contentem – a następnie będziesz mógł pozyskane zainteresowanie monetyzować, minie sporo czasu. Na każdym z tych etapów musisz liczyć się z dropem w przyroście subskrybentów czy potencjalnym open rate’em.

Największym problemem związanym z email marketingiem jest konieczność pozostania w świadomości odbiorcy. Jeżeli ktoś podejmuje decyzję o podaniu swojego adresu, w zdecydowanej większości przypadków zapomni o tym w ciągu kilku, kilkunastu dni. Oprócz wiadomości od ulubionych brandów, reszta to szum, który od czasu do czasu zwraca naszą uwagę.

Web-pushe rozwiązują przynajmniej część tych problemów – nic się nie ‘wysyła’, tylko ‘pokazuje’, nie trzeba uzyskiwać zgody na przechowywanie danych (bo żadne wrażliwe dane nie są przechowywane), CTR jest kilkukrotnie wyższy, zaś sam komunikat, w momencie wyświetlenia, w bardzo angażujący sposób ściąga uwagę.

Przyjrzyjmy się dokładnie, w jaki sposób możesz czerpać najwięcej korzyści z zastosowania powiadomień wysyłanych za pośrednictwem przeglądarki.

Sposób zapisu

Aby zapisać się do newslettera, należy przejść zazwyczaj taką ścieżkę:

  • Wyświetlenie pop-upu
  • Aktywacja (kliknięcie) pola na wpisanie adresu
  • Wybór, który adres user chce wpisać (każdy z nas ma ich kilka)
  • Kliknięcie “zapisz mnie”
  • Ściągnięcie nowej poczty w kliencie, odnalezienie maila z linkiem aktywacyjnym
  • Aktywacja newslettera
  • Wyświetlenie [i zamknięcie] nowego okna z potwierdzeniem aktywacji

Każdy z tych kroków to “decydujący moment”, w którym odpada część potencjalnych subskrybentów. Praca nad UX – copy, grafiką, obietnicą wartości, formą pop-upu, layoutem maili z potwierdzeniami – i przeprowadzanie testów a/b na istotnie statystycznej grupie odbiorców może znacząco wpływać na poprawę mikrokonwersji. Osiąganie satysfakcjonujących efektów nie jest jednak proste.

Aby uruchomić notyfikacje, należy:

  • Odczytać systemowy komunikat przeglądarki z informacją o podmiocie, który chce pokazywać powiadomienia
  • Kliknąć “akceptuj”

I tyle. Z racji tego, że to przeglądarka ma całkowitą kontrolę nad preferencjami użytkownika, nie ma konieczności administrowania jakimikolwiek danymi osobowymi.

Dostarczalność i CTR

Dostarczalność wiadomości email bazuje na kilku czynnikach – przede wszystkim należy korzystać z wiarygodnego dostawcy do email marketingu, którego serwery nie znajdują się na czarnych listach. Nie mniej istotne jest to, jakie tytuły nadajemy wiadomościom i co wysyłamy w środku. Powinniśmy w prosty i czytelny sposób dawać możliwość wypisu z listy – w innym wypadku zniecierpliwiony użytkownik będzie oznaczał nasze wiadomości jako spam. Należy też regularnie czyścić bazę z nieaktywnych użytkowników, bo wpływa ona w całości na ocenę naszej wiarygodności w klientach pocztowych.

Według danych własnych PushAd, dostarczalność w przypadku powiadomień push wynosi 93% i rozkłada się na 4 dni. Ponad połowa notyfikacji wyświetlana jest w ciągu 2 godzin od wysłania! Tak długo, jak nie nadużywamy cierpliwości odbiorcy częstotliwością wyświetlanych komunikatów, możemy mieć pewność, że nie zostaniemy zablokowani. A jeśli jednak się to wydarzy – trudno, tracimy odbiorcę, natomiast w żaden sposób nie wpływa to na jakość całej naszej bazy.

Interesująco wypada także porównanie CTR-a. Zwróćmy uwagę, że poprzez wysłanie powiadomienia, mamy możliwość pokazania tylko jednego linka na raz, co wymusza na nas konieczność przemyślanego dobierania “wypychanych” treści. Dane zbierane na bazie blisko 400 klientów przez Push-ad mówią o 16-210-40% skuteczności – to oznacza, że na każde 100 wyświetleń linka, 16-21 osób w niego kliknie! W przypadku emaili – tak jak wspominaliśmy, ta liczba oscyluje w granicach 2-3 osób.

Segmentacja odbiorców i mechanizmy automatyzacji

Jeszcze 5 lat temu najważniejszą – i dla zdecydowanej większości marketerów, jedyną – funkcją email marketingu była możliwość wysyłania jednocześnie dużej ilości wiadomości do dużej grupy odbiorców oraz śledzenie kilku prostych wskaźników: otwarcia, klikania w linki, wypisu, odbicia.

Dziś niemal każdy dostawca narzędzia do masowej komunikacji mailowej oferuje przynajmniej pojedyncze elementy automatyzacji, a istnieje sporo rozwiązań, dzięki którym możemy układać całe skomplikowane sieci scenariuszy, na podstawie których uruchamiane są kolejne wysyłki. Począwszy od odzyskiwania koszyków, przez możliwość wysyłania wiadomości z określoną ofertą na podstawie zachowania użytkownika na stronie po ścieżki nurturingowe, budujące u odbiorcy potrzebę zakupową, trudno zaprzeczyć, że email automation potrafi generować bardzo satysfakcjonujący ROI.

Notyfikacje przeglądarkowe także zyskują podobne funkcje. Decydując się na dostawcę tej funkcjonalności, zwróćmy uwagę, czy potrafi on segmentować odbiorców na podstawie ich wcześniejszych zachowań i pokazywać takie notyfikacje, które mają potencjalnie największą szansę na kliknięcie. Takie profilowanie odbywa się poprzez automatyczną analizę danych historycznych i poprzez przypisywanie odpowiednich tagów, umożliwiając docieranie z właściwym komunikatem i odpowiednim kontekstem.

Niektóre narzędzia mają także możliwość ustawienia triggerów – dzięki czemu pewne procesy odbywają się względem użytkownika na podstawie jego zachowań na stronie. Można na przykład powiązać wizytę na karcie produktu z promocją na niego – i generować zysk w zasadzie bez żadnych dodatkowych nakładów czasowych.

Podsumowanie

– Notyfikacje wysyłane z poziomu przeglądarki to nowe, potężne narzędzie, które niweluje wiele słabości znanych nam z komunikacji email marketingowej. Wciąż jednak wiąże się z kilkoma ograniczeniami – póki co, system iOS nie pozwala ich wyświetlać na mobile (Android już tak), zaś konstrukcja tego powiadomienia wymaga oszczędności i przemyślenia. Dzięki temu jednak kliknięcia są znacznie bardziej intencjonalne, a jakość bazy może być nieco wyższa, niż z newslettera przy jednocześnie 10-krotnie większym CTR – tłumaczy zespół PushAd.

Jak zacząć korzystać z web pushy? W aplikacji PushAd Marketing Automation jest innymi kreator powiadomień, którego obsługa jest prosta i intuicyjna. Przy jego pomocy łatwo utworzyć banner subskrypcyjny, zachęcający do odbierania web push notyfikacji.

2017 rok to okres testów – zarówno wydawcy, jak i odbiorcy muszą nauczyć się korzystać z tego narzędzia, popełnić błędy, by sukcesywnie podnosić skuteczność. Czy notyfikacje okażą się nowym newsletterem? Bardzo możliwe – dziś jednak świetnie sprawdzą się, jako akcelerator dla nieotwartych maili i pomogą wycisnąć z tego starszego, dobrze znanego kanału dodatkowe profity.

4 trendy w Big Data na 2017, które musisz znać

Po wpisaniu Big Data w Google jednym z pierwszych wyników będzie tekst, który przekonuje, że to określenie nie odnosi się choćby do inwigilacji. Tekst nie jest najnowszy, ale o inne artykuły, nie operujące technologicznym żargonem i przystępnie wyjaśniające ideę Big Data (a zwłaszcza jej praktycznych zastosowań) wciąż w polskim internecie niełatwo.

O tym, że edukacja w tym zakresie jest bardzo potrzebna całemu społeczeństwu, przekonały choćby teksty mniej lub bardziej nawiązujące do tego zagadnienia w kontekście wyborów w Stanach Zjednoczonych. Jedne słusznie krytyczne, inne skomplikowane i dalekosiężne, jeszcze inne – dramatycznie niemądre. Czym jest Big Data i dlaczego warto znać zagadnienia z tego zakresu, zwłaszcza w najbliższych miesiącach?

Danym, które są przedmiotem zainteresowania Big Data, przypisuje się zwyczajowo trzy atrybuty – są one „duże”, „zmienne” i „różnorodne”. W praktyce oznacza to, że do ich analizy i przełożenia na wiedzę potrzeba zaawansowanych metod, które nie były możliwe przed pojawieniem się skomplikowanych komputerów o dużej mocy obliczeniowej i internetowych baz danych. Konsewencją operowania na tak skomplikowanych danych, umożliwiających m.in wiedzę o naszych zachowaniach i przyzwyczajeniach, jest machine learning – samouczenie się maszyn, a ostatecznie – znajdująca się wciąż jeszcze w początkowej fazie sztuczna inteligencja. Jednak nie trzeba wyobrażać sobie scenariusza rodem z bezkompromisowych filmów science-fiction, by znaleźć przykłady na to, jak Big Data już dziś zmienia nasze życie. Ale po kolei.

Dark data

Wielkie woluminy danych spędzają sen z powiek zarówno specjalistom od ich strukturyzowania, jak i zwykłym internautom. Przed pierwszymi nie lada wyzwanie – „znane niewiadome” w przypadku Big Data to dark data, i stanowią aż 90% wszystkich wytwarzanych przez nas informacji. Ich składowanie oznacza dla firm koszty, a ich igorowanie to strata potencjału dla medycyny, biznesu czy technologii. Dotyczy to różnych aspektów, zarówno sensorów w sprzętach domowego użytku, jak i osobistych historii chorób itp., o czym wspomnimy w dalszej części tekstu. Ale są też inne powody, dla których w 2017 dark data jest przedmiotem olbrzymiego zainteresowania – w praktyce chodzi m.in o samoprowadzące się samochody, a szerzej – o rozwój wspomnianej sztucznej inteligencji, dla której żmudne systematyzowanie wiedzy pozostającej dotychczas poza naszym zasięgiem powinno stać się przełomowe.

Bezpieczeństwo danych

Jeśli jednak kolejne dane stają się szansą dla technologii udoskonalającej nasze poruszanie sie po sieci, to obok optymizmu technologicznych ekspertów w ostatnich miesiącach pojawiły się liczne wątpliwości pod względem tego, czy zawsze nasze dane służą do wzniosłych celów – przykładem choćby bezprecedensowa dyskusja na temat mikrotargetingu w wyborach prezydenckich w USA oraz manipulowanie wynikami dzięki bazom danych. Również Internet Rzeczy (Internet ot Things, IoT) – czyli generujące dane przedmioty codziennego użytku, połączone w sieć w naszych domach – zaczął być przedmiotem krytycznej refleksji po tym, jak dane z IoT pomogły w hakerskich atakach na Twittera, PayPal, Spotify czy Netflix. I o ile IoT pozostaje jednym z trendów, którym na dłuższą metę nawet największa krytyka zdaje się nie szkodzić, to bezpieczeństwo informacji, które przekazujemy na zewnątrz – a przekazujemy zawsze, wykonując najmniejszy nawet ruch w systemie, a nawet z niego rezygnując – będzie tematem chyba najbardziej interesującej zwykłych użytkowników debaty roku.

Drony w usługach

Jest jeszcze jeden aspekt „usługowy”, odnoszący się do naszego życia codziennego – zastosowanie dronów w operacjach logistycznych. Czy zastąpią one tradycyjnych kurierów? Amazon pierwsze wysyłki z pomocą dronów ma już za sobą, trwają prace nad ich zastosowaniem w transporcie krwi do szpitali, a całkiem niedawno podjęto w Polsce decyzję o utworzeniu U-Space – specjalnej przestrzeni dla bezzałogowców. A to wiąże się oczywiście z rozwojem Big Data, w tym z ich nieustanną migracją do chmury – bez tego nasza przestrzeń powietrzna stałaby się anarchiczna. I oczywiście niesie za sobą kolejne pytania: o to, w jakim stopniu dane umiejscowione w chmurze przyczynią się do automatyzacji innych płaszczyzn życia.

https://www.youtube.com/watch?v=vNySOrI2Ny8

Marketing

Wszystkie te zmiany łączą się w mniejszym i większym stopniu z rewolucją, jaka wciąż czeka marketing – o zaletach zastosowania Big Data w rozwiązaniach programmatic buying wspominaliśmy już w jednym z naszych tekstów. Performance to jedno, ale konsekwencją jest też jeszcze precyzyjniej dopasowany do nas content – również w wyniku „układania” dark data. Szefowie działów marketingu podkreślają wpływ analityki Big Data na niemal każdy segment działań reklamowych, zresztą nie tylko w digitalu. Oczywiście, działania SEM/SEO, email marketing i inne działania zautomatyzowane wiodą tu prym – 58% z ankietowanych uznaje wpływ Big Data na te działania jako kluczowy. Ale to raczej świadczy o nieświadomości – ciężko w ogóle wyobrazić sobie współczesny marketing bez wielkich woluminów danych. W bardzo prosty sposób wyjaśnia to poniższe wideo – coraz bardziej aktualne z każdym rokiem ekspansji mediów społecznościowych:

https://www.youtube.com/watch?v=xJfP_o_fANA

Między 2013 a 2015 rokiem na świecie wygenerowano więcej danych, niż przez całą historię ludzkości do tego okresu. Ich segmentacja budzi liczne obawy – jak każda wizjonerska technologia może zostać wykorzystana w dobry albo zły sposób. Jeśli jednak spojrzymy dalej i pomyślimy choćby o medycynie i korzyściach, jakie może mieć na przykład śledzenie przebiegu leczenia w oparciu o dane na temat przypadków z całego świata, błyskawiczne reagowanie na specyfikę organizmu – może okazać się, że warto podjąć ryzyko.

Czy social media zabiły newsletter?

Czy niepozorny newsletter wciąż ma znaczenie w strategiach marketingowych, czy też stał się reliktem z czasów, gdy dla mailingu nie było właściwie alternatyw, na przykład jeśli chodzi o real-time marketing? Dziś ścieżek dotarcia jest o wiele więcej, a jednak newsletter – uzupełniony o doświadczenia specjalistów od content marketingu, automation czy performance’u – pozostaje angażującym narzędziem, na które wciąż można patrzeć świeżo.

Mobile, jak wszędzie

Jak wynika ze statystyk, 40 procent osób w wieku 14-18 i 29% w przedziale 18-34 pierwszy kontakt z wpadającym do skrzynki mailem ma zawsze na urządzeniach mobilnych. Gdy zestawimy to z liczbą osób, które rzadziej, ale wciąż regularnie sortują wiadomości na smartfonie przed przeczytaniem na urządzeniach desktopowych, otrzymamy bardzo istotny obraz naszych nawyków dotyczących czytania maili i zrozumiemy, że newsletter podlega takim samym koniecznościom, jak dobra strona internetowa – a zatem musi być m.in responsywny.

Dobór szablonu ma zatem kluczowe znaczenie z ux-owej perspektywy, dziś nawet większe niż kiedykolwiek – gdy treść na naszym blogu lub stronie wzbudziła zaufanie odbiorcy, staje się on jednym z ważniejszych aspektów utzymania go na dłużej. Duże marki nie obejdą się bez pomocy grafika, który stworzy template w html-u, ale te mniejsze, dopiero rozpoczynające przygodę z wysyłkami, mogą korzystać z dostępnych za darmo responsywnych (co bardzo istotne) wzorów z Litmus czy 99designs. Listę przydatnych adresów znajdziecie na blogu Hubspota.

newsletter 1

Źródło: http://internations.github.io/antwort/

Content dla wybranych

To, co odróżnia newslettery od niekończącego się strumienia Facebooka czy Twittera to łatwość, z jaką możemy wrócić do wpadającej na skrzynkę treści, a co za tym idzie większa żywotność contentu. Nic dziwnego, że zaliczany do dlugich form contentowych newsletter musi rozwijać nasz storytelling, a nie ograniczać się do rekapitulacji z działań na innych kanałach. Gdy nasz odbiorca „płaci” nam swoimi danymi kontaktowymi, ma prawo oczekiwać wartości dodanej, dodatkowej pracy i ekskluzywnych treści – od podcastów, przez playlisty po content wideo. A także, co niemniej ważne, szczególnie dla branży ecommerce – benefitów, w postaci dedykowanej promocji czy kuponów rabatowych. Pamiętasz nasz tekst o funnelu? Newsletter to wsparcie dla drugiego i trzeciego kroku na ścieżce zakupowej, edukuje, poszerza wiedzę, którą zdobył odbiorca przed zapisaniem się do naszej listy kontaktowej, i wzbudza potrzebę dzięki umiejętnemu balansowi treści i oferty. Zobacz, jak robi to specjalizująca się w sprzedaży ubrań dla przyszłych matek firma STORQ, która w swoich mailach selekcjonuje treści własne i zewnętrzne, dobiera aplikacje, oferuje kompleksową bazę wiedzy i rozrywkę, idealnie wykorzystując parentingowe trendy:

newsletter 2

Źródło: Shopify

Personalizacja

Dużym wyzwaniem dla ecommerców, a poniekąd też konsekwencją strategii contentowej, jest personalizacja e-maila – i nie chodzi tu tylko o bezpośrednie zwracanie się do czytelnika czy różne warianty tytułów. Jak pokazują statystyki 22,6% wszystkich osób, zapisujących się do newsletterów, robi to dla ofert specjalnych, jednak wysłanie tej samej broszury reklamowej do wszystkich to strzał w kolano. Dzięki narzedziom marketing automation czy gruntownej analizie zachowań w sieci i prześledzeniu np. porzuconych koszyków możemy dokonać precyzyjnej segmentacji odbiorców, a co za tym idzie – dopasowywać przekaz i uniknąć przesytu. Dlaczego to takie ważne? Doskonale pokazuje to wykres z powodami, dla których odbiorcy newsletterów rezygnują z subskrypcji – zbyt duża częstotliwość, niedopasowanie oferty, przeciążenie skrzynki i zmęczenie marką stanowią miażdzącą większość podawanych przyczyn.

Newsletter 3

Źródło: E-consultancy

Hiperpersonalizacja w marketing automation

Jeśli wierzysz, że niespersonalizowany mailing wysłany z wykorzystaniem systemów marketing automation do jak największej ilości osób pomoże ci bez większego wysiłku pozyskiwać klientów – prawdopodobnie nigdy nie byłeś w większym błędzie jako marketer.

Hiperpersonalizacja w 2016 roku przybiera coraz bardziej realne kształty. W świecie ommnichanel mamy coraz więcej danych o motywacjach, zachowaniach i wchodzeniu w interakcję na ścieżce zakupowej klienta i widzimy coraz precyzyjniej różnice między poszczególnymi konsumentami. Rozsyłane bez segmentacji maile w najlepszym wypadku trafią w próżnie, w najgorszym – na stałe zrażą odbiorcę do twojej marki.

Zanim nastała możliwość hiperpersonalizacji, marketerzy do „śledzenia” danej osoby na ścieżce zakupowej wykorzystywali głównie dane deklaratywne i te dotyczące prostych i mierzalnych interakcji, takich jak kliknięcie w newsletter czy korzystanie z programów lojalnościowych, jednak konsekwentne zwiększanie roli serwisów społecznościowych i lepiej przystosowane narzędzia ułatwiły pozyskanie danych, dzięki którym wiemy, jak konsument porusza się po systemie, jakie ma potrzeby, kiedy dokonał zakupu podobnego do naszej oferty i jak wygląda jego historia zakupów. Chyba nie chciałbyś otrzymywać reklamy nawet najlepszych nart, telewizora czy okularów w korzystnej cenie chwilę po zakupie innych, prawda? Zacznij zatem wysyłać maile, które sam chciałbyś otworzyć, poszukując produktu stworzonego dla ciebie.

Dane, dane, dane

Z indywidualnym komunikatem możemy docierać do klienta w czasie realnym, dopasowując do niego treść, uzależnioną od dnia, nawiązującą do jego historii. Całościową ścieżkę i zachowania użytkownika możemy określić przez:

  • dane deklaratywne, czyli takie, które uzyskujemy już na etapie uzupełniania formularza – to pierwszy krok w dokonaniu poprawnej segmentacji naszej bazy, ale do pełnego obrazu potrzebne będą nam również dane, które uzyskujemy poprzez analizę zachowania Klienta na ścieżce zakupowej, np.:
  • dane geolokacyjne
  • informacje behawioralne
  • informacje o ścieżce użytkownika
  • informacje o zawartości koszyka

Dzięki tym informacjom możemy stworzyć profil behawioralny klienta, docierać do niego na podstawie wyszukiwanych w sieci informacji, które pozwalają stworzyć katalog potrzeb i projektować działania marketingowe w czasie realnym. Dane to klucz do pozyskania odbiorcy – zdaniem marketerów brak jakościowych danych to najważniejszy problem w automatyzacji obok odpowiednich technologii – pamiętaj jednak, by wykorzystywać je w różnych konfiguracjach. Nie przytłaczaj odbiorcy ilością ofert.

Segmentacja

Nawet niewielkie bazy danych, np. w przypadku leadów z newslettera, wymagają precyzyjnej analizy i podziału na segmenty – to pierwszy krok do zwiększenia ilości otwartych wiadomości, większego ruchu na stronie i zainteresowania ofertą osób, które faktycznie mogą wpłynąć na zwiększenie sprzedaży. Oczywiście im baza większa, tym większa pracę musimy wykonać przy stworzeniu dokładnych, precyzyjnych segmentów. Więcej o podstawach segmentacji i tworzeniu zadbanych baz, z uwzględnieniem wykorzystania danych demograficznych czy geolokalizacyjnych przeczytasz w jednym z naszych innych wpisów.

Czas…

Czy z tak przygotowanymi segmentami możemy przewidzieć, o której nasz mail będzie najchętniej otwierany? Wiele marek, które chce trafiać do „poważnego” odbiorcy z ofertą dotyczącą obszarów biznesowych danej firmy, stara się o dopasowanie rytmu wysyłek do porannej przerwy na kawę lub lunch. To jednak dość popularne rozwiązanie, więc oprócz kluczowego zrozumienia kontekstu i relacji między reklamowanym produktem a zachowaniami grupy docelowej warto zastanowić się, czy nie lepiej poszukać godziny, w której nasz mail będzie trafiał do adresata poza godzinami szczytu – gdy łatwiej przyciągnąć uwagę niż w przypadku pełnej skrzynki i rąk pełnych roboty.

…ale bardziej kontekst

A zatem może łatwiej przewidzieć, gdzie i kiedy będą otwierane nasze wiadomości, i nawiązywać przy tym do pogody, miejsca, otwieranych zakładek i wyników wyszukania? Dzięki korzystaniu z zaawansowanych narzędzi marketing automation, takich jak JetMail – tak. To druga strona medalu, a zarazem hiperpersonalizacyjna alternatywa dla czasowych wysyłek – opracowywanie ich bez przypisywania do konkretnej godziny, tylko do kontekstu zachowania użytkownika w sieci. Tu również znaczenie ma choćby śledzenie koszyka i precyzyjna informacja o ścieżce dotarcia– warto wesprzeć mailem (np. z propozycją zniżki lub pytaniem o powód niedokończenia zakupu) porzucone koszyki wkrótce po opuszczeniu strony przez klienta.

Skuteczną alternatywą do wysyłek mailingowych, umożliwiającą głęboką personalizację komunikacji real time z użytkownikami witryny, są narzędzia wysyłające web pushe, np. aplikacja PushAd Marketing Automation należąca do Grupy AdNext.

Kupować czy wynajmować – co zrobić, kiedy potrzebna jest nam baza maili?

Bazy danych w e-mail marketingu: kupować czy budować?

E-mail marketing wykorzystuje 82% firm działających zarówno w obszarach B2B i B2C*. Bazy danych są więc dla nich podstawą działań marketingowych. Budowanie własnej bazy od zera to proces długotrwały i wymagający cierpliwości. Natomiast zakup danych, mimo że jest ryzykowny, kusi perspektywą szybkich efektów. Którą z tych metod wybrać, żeby nie zaszkodzić biznesowi? Continue reading

Jak poprawiać konwersję poprzez marketing automation?

Automatyzacja działań marketingowych, która polega na zwiększaniu zaangażowania klientów (oraz potencjalnych klientów) poprzez interakcję opartą o ich zachowania na stronie internetowej, szturmem zdobywa zagraniczne rynki. Wynika to z prostej refleksji – masowa wysyłka wiadomości, do wszystkich, z takim samym komunikatem, charakteryzuje się zazwyczaj (choć nie zawsze) mniejszym współczynnikiem konwersji. Dobrze dopasowane, “skrojone” pod aktywność użytkownika scenariusze email automation mogą istotnie wpłynąć na sprzedaż. Oto przykładowe studia przypadków, ukazujące skuteczność tej metody! Continue reading