logo facebooka oraz telefon dotykowy

Facebook: kilka lekcji z komunikacji marek

Błędy językowe? Powierzchowny kontakt z odbiorcą? Czy też częstotliwość informowania o ofercie firmy i nachalne reklamy? Każdy z tych błędów, popełnianych przez firmy prowadzące profile dla celów biznesowych wspominany jest przez potencjalnych klientów jako ten, który może przekreślić nawet najwytrwalej budowane zaufanie. Czego nas uczą błędy i dobre praktyki w ramach działań social media? Przedstawiamy kilka praktycznych porad i przykładów.

Nachalność i zbyt duża częstotliwość

Jak dużo to zbyt dużo? Lęk przed utratą zasięgów i utonięciem w morzu contentu bywa paraliżujący, ale jak wynika z badania „Co najbardziej denerwuje użytkowników FB w komunikacji firm”, ofertowy przesyt znajduje się w ścisłym topie zachowań odstraszających od naszej marki. Dobrym punktem wyjścia zdaje się zasada 70/20/10, opracowana przez Crystal Vikaitis, i mówiąca o tym, w jakich proporcjach powinniśmy postować content – 70% to treści związane z rozpoznawalnością i wiarygodnością marki, ale oparte na wartości dodanej dla odbiorcy, kolejnych 20% to dzielenie się wartościowymi treściami z innych stron z Facebooka, pomagających stworzyć sieć powiązań i promować poszczególne wydarzenia. Wreszcie – zaledwie 10% to posty promocyjne, sprzedażowe. Oczywiście zasada, jak każda w social media, nie jest święta, jednak dobrze pokazuje uzależnienie firmowych profili od wartościowej treści.

zasady postowania facebook

Przesyt treściami reklamowymi można też ograć w inny sposób. Na przykład, wzorem słynnej sieci Taco Bell… wymownie zamilknąć. Gdy kilka lat temu marka przed premierą nowej aplikacji dokonała na swoim profilu specyficznego „blackoutu”, zmieniając zdjęcie profilowe i tło na czarne plansze, buzz w sieci przekroczył wszelkie oczekiwania. „Nie powiedzieliśmy nic – i wszyscy zaczęli o tym rozmawiać” – przewrotną strategię sieci restauracji, która postanowiła kreatywnie „ograć” społecznościowy… przesyt, przybliża krótki film:

Zagłaskać memem na śmierć

Znamy to nie tylko z ostatnich dni – głośna wypowiedź ministra spraw zagranicznych o nieistniejącym państwie San Escobar stała się powodem docinek, żartów, memów i filmów. Jednak obroty karuzeli śmiechu spowalniały nieco krytyczne opinie o tym, że z każdym żartem można przesadzić, a w rzeczywistości Facebooka 2017 każdy dzień jest jak wieczność. Szczególnie wyczuleni na taką formę uszczęśliwiania na siłę są młodzi, digital natives – dla niech tygodniowy mem to jak opowiadany przez nielubianego wujka żart z brodą. Istnieje na to nawet popularne określenie – try-hard, osoba za bardzo starająca się znaleźć wspólny język z każdym. Ale nawet kilka lajków może zirytować milczącą, niewchodzącą w interakcję większość – dlatego też warto pamiętać, jak ważna jest naturalność. I że real-time marketing w praktyce powinniśmy luźno tłumaczyć na polski jako marketing szybkiego reagowania, a nie wykalkulowanych okazji, a do wykorzystania krążącego dowcipu potrzeba nieco więcej kreatywności, niż płytki follow-up.

Pamiętasz, jak szybko na popularność pisarza Cacao DecoMorreno zareagował Piotr i Paweł?

facebook2

A gdy robisz to źle – można to zilustrować również przeterminowanym memem:

facebook3

Żebrolajki

Wprowadzenie nowych reakcji na Facebooka, które uzupełniły stare, poczciwe „lajki”, dało markom nowe możliwości komunikacji – sprawiło również, że na nowy poziom wkroczyło zjawisko pogardliwie nazywane żebrolajkami. Dodatkowe zachęcanie do lajkowania profilu nie ma żadnego sensu, nigdy nie zastąpi długofalowego zaangażowania, jeśli nie zachęcisz do interakcji przy pomocy wartościowego contentu, lub, jak w przypadku kierowanej do młodych komunikacji DDOB, nie stworzysz platformy, która umożliwi grupie docelowej rozpoczęcie dyskusji na nurtujący ją temat. Przypomnij sobie: kojarzysz ten moment, gdy po wypełnieniu deklaracji podatkowej wracasz do domu i marzysz tylko o tym, żeby polubić post producenta środków czystości?

post z napisem na niebieskim tle

Albo podzielić się zdjęciem cudzego samochodu, ciesząc się nadchodzącym, słonecznym weekendem?

post ze zdjęciem auta marki skoda

No właśnie.

Co wiemy o naszym odbiorcy dzięki funnelowi

Lejek zakupowy, lejek konwersji, funnel – to jeden z kluczowych elementów długofalowo zaplanowanej kampanii marketingowej. Świadomość poszczególnych etapów na ścieżce klienta to jedno z najważniejszych wyzwań dla marki, ale w przypadku funnelu nie da się pracować na wypracowanych już schematach – to ciągły, wymagający weryfikacji eksperyment. Jednak nawet do wypróbowania nowych sposobów trzeba mieć swojego rodzaju bazę, wiedzę o tym, jak odbiorcy poruszają się po systemie. W naszym tekście przybliżymy najważniejsze punkty wyjścia, pomocne w opracowywaniu lejka dla Twojej firmy.

Punktem wyjścia niech będzie najprostszy schemat lejka zakupowego w digital marketingu – bez przypisanych takiemu funnelowi działań i informacji. To klasyczny model Eliasa.St Elmo Lewisa – ponad 100 lat po jego zaprezentowaniu nadal, po drobnych korektach, przydatny i aktualny:

https://en.wikipedia.org/wiki/Purchase_funnel

Dlaczego opracowanie lejka zakupowego ma tak duże znaczenie dla marki? Wyjaśnić można to choćby przez pryzmat działań performance i optymalizacji reklamy. Jak twierdzi Michał Pachnik, dyrektor operacyjny w Optimise, w swoim branżowym podsumowaniu roku, badanie ścieżki użytkownika i nierozerwalnie związane z funnelem uzależnienie wynagrodzenia dla Wydawców czy kanałów mediowych od modelu atrybucji to wciąż kluczowe wyzwanie dla tego segmentu rynku:

Sama analiza ścieżki atrybucji nie należy do najnowszych trendów, ponieważ jest ona mierzona już od kilku lat. Podobnie jednak jak z big data, które w zasadzie gromadzone jest od początku Internetu, ale odpowiednio analizowane i wykorzystywane dopiero od kilku lat. Tak samo jest z atrybucją. Dostosowanie wielkości prowizji dla danego kanału/źródła na całej ścieżce, od wielu lat było trudne. W tym roku zaczęła się jednak prawdziwa walka z tym wyzwaniem i można się spodziewać przełomu w niedalekiej perspektywie. Technologie mierzące są bowiem coraz bardziej zaawansowane, a wykonywane przez nas badania pokazują, że uzależnienie atrybucji tylko od last clicka, nie jest w pełni efektywne i sprawiedliwe, gdy myślimy o wszystkich kategoriach Wydawców. W chwili obecnej, mamy np. możliwość sprawdzenia, czy użytkownik korzystający z kodu rabatowego zrobił to w trakcie trwania sesji, mając produkt w koszyku i sprawdzając tuż przed zakupem możliwości obniżenia ceny, czy np. inicjacja całej sprzedaży miała miejsce u Wydawcy z tej kategorii i sprowadza nowego użytkownika do sklepu. To dwa inne przypadki, które po odpowiednim przeanalizowaniu pomogą nam określić warunki współpracy z określoną kategorią Wydawców”.

Zatem bez lejka ani rusz – niezależnie od specjalizacji w obrębie contentu, performance’u czy strategii. Oto podstawy, o których powinieneś wiedzieć, na nowo przyglądając się swojemu funnelowi. 

1. A – Awareness. Skupienie uwagi, uświadomienie potrzeby

Dla dobrej interpretacji naszego funnelu, kluczowe jest postrzeganie go nie jako oderwanego od rzeczywistości schematu, ale jako ścieżkę konkretnego klienta, persony. To, co analizujemy, to pojedyncze, charakterystyczne zachowania, które dopiero mają nam się ułożyć w całościowy obraz grupy docelowej poruszającej się po systemie, jej motywacji i przyzwyczajeń. Pamiętając o ślepocie banerowej, charakteryzującej nowych odbiorców, musimy pamiętać, że dla pierwszego zaprezentowania naszego produktu i jego wyróżniających cech najbardziej atrakcyjne wydają się angażujące formy content marketingowe, takie jak wideo, infografiki, teksty publikowane u zaufanych Wydawców lub notka na blogu firmowym, uwzględniająca szerszy kontekst i nie skupiona na łopatologicznej reklamie. Influencerzy na tym etapie, to skarb dla marki – osoby, których styl życia jest zbliżony do naszego, opiniotwórczy, wpływowi, ale nie celebryccy „normalsi’ pokazują fragmenty życia, z których odbiorca chętnie czerpie inspirację.

2. I – Interest. Zainteresowanie/ angażowanie

Szczyt funnelu to serce całego procesu przechodzenia przez poszczególne etapy zakupowe – nasza marka musi zaprezentować wstęp do całej narracji. Pierwsze kilka stron książki może zadecydować o naszym dalszym zainteresowaniu lekturą, ale kolejne kroki są co najmniej równie ważne w drodze do kulminacji – czyli konwersji. Jednak, tak jak pisarze do wielkiego finału nie przechodzą tuż po napisaniu wstępu, tak i w naszej strategii potrzeba uwzględnić rozwój opowieści i rozbudowanie zaangażowania. Jak pokazuje wiele przykładów, sprawdzają się tu (nomen omen) e-booki, white papers, webinary, case studies i newslettery – ekspercka, zniuansowana i rozwijająca informację ze „wstępu’ wiedza, pokazująca naszą odrębność i wyższość nad konkurencją.

3.D – Desire. Na chwilę przed decyzją

Gdy dostrzeżemy i przechwycimy klientów, którzy zapoznali się z naszą ofertą, warto przypomnieć im o swojej produkcie, korzystając z dedykowanych ofert, promocji. Pogłębia się indywidualizacja naszego odbiorcy – korzystając z e-maili i szeroko pojętego remarketingu, począwszy od dobrze dopasowanych reklam w social media, przez informacje o promocjach i reklamę kontekstową, dajemy odbiorcy do zrozumienia, że jest dla nas cenny nie tylko jako konsument, ale również jako partner w rozmowie, indywidualność, o którą chcemy zadbać.

4. A- Action. Funnel w działaniu 

Co różni nasz, digitalowy funnel od klasycznego lejka Lewisa? To, że nacisk na ponowną akcję jest większy niż kiedykolwiek – budowanie długofalowego zaangażowania już po dokonaniu działania, po konwersji czy sprzedaży, zasługuje właściwie na stworzenie osobnego lejka. Dlatego zgodnie z tym, o czym pisaliśmy wcześniej, schemat ścieżki naszego klienta podlega ewolucji – przykładem choćby jeden z wariantów klasycznego funnelu, opracowany przez zespół Optimise:

funnel2

Po dopięciu transakcji, Twój odbiorca potrzebuje dalszego zainteresowania – to on, w pierwszej kolejności, powinien być informowany o promocjach i zniżkach, a budowanie lojalności w oparciu o poczucie elitarności to sprawdzony sposób na obopólne korzyści.

Jak do klasycznego modelu pozyskać nowe dane, do których nie mieliśmy dostępu? Co może doprowadzić do rewolucji i pogłębienia wiedzy o odbiorcy w najbliższych latach?

Michał Pachnik:

Mierzenie emocji użytkownika, które będą cenniejsze niż suche dane. Wiedza o uczuciach, które towarzyszą konsumentowi byłaby niezwykle cenna. Bardzo często, w naturze człowieka jest tak, że najpierw poczujemy, a dopiero później pomyślimy czy działamy. Poza tym, jaki lepszy wskaźnik moglibyśmy sobie wyobrazić w procesie badania Customer Experience i odpowiedzi na pytanie co sprawia, że nasi Klienci są zadowoleni? Już teraz technologie pomiaru uczuć raczkują na rynku, a w niedalekiej perspektywie mogą być odpowiednio nanoszone na metryki. To może być prawdziwy game changer w kontekście analiz i mierników na potrzeby badań UX w ecommerce”.

Przy zrozumieniu emocji naszych użytkowników i zbudowaniu jeszcze większych baz danych o ich potrzebach, będziemy mogli lepiej adresować swój przekaz, zapominając o nieskutecznej, nachalnej, anachronicznej reklamie. Schemat Lewisa rozrośnie się w prawdziwe, pełne kłączy drzewo dla całych zespołów analitycznych – co jednocześnie ograniczy ryzyko spamu, niepożądanej treści i nieprawidłowego lokowania budżetu.

Jakie są przykłady angażującej reklamy ambientowej?

6 przykładów angażującego ambient marketingu

Czym jest ambient marketing? W telegraficznym skrócie – to forma niestandardowej reklamy, bądź akcji marketingowej, przeprowadzanej na styku światów online-offline i integrującej ze sobą jej odbiorców. Jego główną cechą rozpoznawczą jest zaskoczenie, które ma rozbudzać pośród odbiorców.

Co ważne, każda akcja (nawet ta na początku kwalifikująca się do ambient marketingu), jeżeli jest powtarzana, automatycznie przestaje należeć do tej grupy i staje się zwykłym, tradycyjnym nośnikiem.

W tym artykule skupimy się na naprawdę nietuzinkowych i ciekawych podejściach do ambient marketingu. Darujemy sobie wyświechtane organizacje flash mobów, banery, naklejki na drzwi / okna, czy inne nadużywane w dzisiejszych czasach formy marketingu partyzanckiego.

1. Durex robi to „długo i dobrze”

Firma zajmująca się produkcją prezerwatyw wielokrotnie pokazała, że w sferze marketingu ma wiele do powiedzenia. Pierwszym z przykładów ambientu serwowanego przez Durex jest głośna akcja, która miała miejsce w windach. Jej celem było pokazanie „nadzwyczajnych możliwości faceta”, jeśli tylko zastosuje on odpowiedni produkt. Choć akcja ma już ponad 10 lat, zapewne i dziś wzbudziłaby wiele kontrowersji – nie da się jednak ukryć, że przyciągała uwagę:

zdjęcie wejścia do windy  

 

Inna ambientowa akcja, która również wyszła spod ręki Durex’a, zwracała natomiast uwagę, że dzięki jego produktom „facet może dłużej”. Tym razem za nośnik posłużyły tablice (służące do sygnalizowania wydłużonego czasu gry) używane przez sędziów technicznych piłki nożnej. Myślę, że marketingowcy w idealny sposób przekazali ten komunikat.

4 zdjęcia z kampanii firmy durex

 2. Reklama, która straszy

Kreatywnością wykazały się osoby pracujące przy promocji filmu pt. „Diabelskie Nasienie” (ang. Devil’s Due). Zbudowali oni specjalnego robota zaklętego w formę płaczącego w wózku dziecka. Każdy zainteresowany przechodzień niemiło się zdziwił, gdy dziecko wychylało się zza kocyka, wydawało strasznie dźwięki i w dodatku – wymiotowało. Pomysł świetny, wykonanie jeszcze lepsze, czego dowodem może być fakt, że sam filmik „ze straszenia” przechodniów trafił do Internetu, gdzie do tej pory obejrzały go ponad 53 miliony osób.

Jeśli jeszcze nie widzieliście – sprawdźcie:

3. Ambient w „ciepłym” wydaniu

Milka słynąca z pozycjonowania się jako marka czuła, bliska klientowi i zachęcająca do okazywania sobie uczuć, również zorganizowała całkiem interesującą akcję ambientową skierowaną do swoich francuskich klientów. Mondelez (bo to firma matka marki Milka) wypuściła do sprzedaży wybrakowane tabliczki czekolady. Konkretnie, bez jednego kawałka. Zainteresowani mogli wejść na dedykowaną stronę internetową, gdzie decydowali, czy chcą odzyskać brakujący kawałek, czy też wysłać go bliskiej osobie, dołączając przy tym jakiś tekst (np. życzenia lub kilka miłych słów). Kampania, jak przystało na Milkę, została bardzo ciepło przyjęta.

 

Dokładny opis tego case’a znajdziecie poniżej:

https://youtube.com/watch?v=H6NWTJyWHqc

  4. Sprawdź, ile ważysz

Kolejny interesujący chwyt, który zastosowała sieć klubów sportowych Fitness First. Skonstruowali oni przystanek autobusowy z wbudowaną wagą. Gdy ławka na nim zamontowana była pusta, licznik wskazywał okrągłe zero. Natomiast, gdy ktoś na niej usiadł, automatycznie był ważony, a wyniki pojawiał się na tablicy. Bardzo ciekawy sposób na zwrócenie uwagi na problem nadwagi, a dodatkowo na przekonanie potencjalnych klientów do odwiedzenia klubu i zakupienia karnetu.

 ambient3

 5. Ambient nie tylko dla zysku

Jak pokazuje poniższy przykład, ambient marketing z powodzeniem można stosować również w akcjach społecznych. La Voz tym sposobem uświadomił swoich odbiorców, jakie skutki może nieść za sobą nieodpowiedzialna jazda samochodem (bez zapiętych pasów, prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu czy znacznie przekraczanie dozwolonej prędkości). Chyba nic tak dobrze nie obrazuje niebezpieczeństwa, jak wraki pojazdów, które uczestniczyły w wypadkach.

ambient4

 

6. Light painting – świet(l)ny pomysł na angażowanie odbiorcy 

Czym jest social light painting? To wykorzystanie techniki fotograficznej związanej z długim czasem naświetlania i  mającej na celu zaangażowanie grupy odbiorców, którzy poprzez wybrany przez siebie sposób ekspresji tworzą unikalną kompozycję przy pomocy latarek, telefonów lub zapalniczek. Tego typu działania wykorzystała wchodząca w skład grupy AdNext spółka Mastermind Media w trakcie promocji zakończonego w zeszłym tygodniu Małopolskiego Festiwalu Innowacji. Akcja przyciągnęła tłumy krakowian, a efekty ich zaangażowania możecie zobaczyć poniżej.

 

 ambient5

Inne przykłady z naszego podwórka

Można rzec, że Polacy nie gęsi, swój ambient mają – co prawda raz bardziej, a raz mniej udany.

  • Słynna akcja towarzysząca wprowadzaniu na polski rynek marki Dog in the Fog, w której to wynajęci statyści prowadzali na smyczach niewidzialne psy.
  • Wykorzystanie kapsli do tworzenia różnych instalacji przez firmę Tymbark z okazji walentynek (patrz film: https://player.vimeo.com/video/62068140).

To tylko przykłady dobrze wykorzystanego potencjału partyzanckiego marketingu w Polsce.

 

W naszym kraju zdarzały się też spektakularne porażki, na czele z akcją Plusa i jego promocją 36.6. Polegała ona na tym, że na ścianach wielu miast Polski pojawiły się wlepki w różny sposób promujące ofertę. Pewna nieformalna grupa happeningowa poczuła się mocno urażona, w skutek czego zrywała naklejki, by potem w ich miejsce wstawiać nowe, delikatnie mówiąc, mniej cenzuralne.

Webcaster z Rafałem Oraczem o video w marketingu

Już na początku roku prognozowano, że 2016 r. będzie rokiem wideo – o tym, że to nie tylko kolejny slogan, kolejne miesiące przekonały z nawiązką. Dowody? Choćby ekspansja Snapchata, z unikalnym formatem krótkich, angażujących filmów, które znikają po 24 godzinach. Wzrosło zainteresowanie najważniejszych serwisów – by wspomnieć tylko Facebooka – jeśli chodzi o możliwości live streamingu i wideo 360 stopni. Dlaczego Mark Zuckeberg uważa, że live video to przyszłość internetu, przeczytacie w tym tekście.

Również na naszym blogu nie brakuje dowodów na to, że wideo w różnych formach musi stać się przedmiotem zainteresowania marketerów, zanim będzie za późno. Chcesz skorzystać z naszej wiedzy o zastosowaniach wideo w marketingu, o formach jego dystrybucji i zaletach, jakie przynosi wykorzystanie filmów w długofalowej strategii marketingowej? Obejrzyj program Webcaster z Rafałem Oraczem (CEO Grupy AdNext) i Agatą Krynicką (dyrektor zarządzającą w Scoop), a jeśli masz dodatkowe pytania – zgłoś się do nas, chętnie udzielimy ci wszystkich potrzebnych porad.

wideo_webcaster

 

Hiperpersonalizacja w marketing automation

Jeśli wierzysz, że niespersonalizowany mailing wysłany z wykorzystaniem systemów marketing automation do jak największej ilości osób pomoże ci bez większego wysiłku pozyskiwać klientów – prawdopodobnie nigdy nie byłeś w większym błędzie jako marketer.

Hiperpersonalizacja w 2016 roku przybiera coraz bardziej realne kształty. W świecie ommnichanel mamy coraz więcej danych o motywacjach, zachowaniach i wchodzeniu w interakcję na ścieżce zakupowej klienta i widzimy coraz precyzyjniej różnice między poszczególnymi konsumentami. Rozsyłane bez segmentacji maile w najlepszym wypadku trafią w próżnie, w najgorszym – na stałe zrażą odbiorcę do twojej marki.

Zanim nastała możliwość hiperpersonalizacji, marketerzy do „śledzenia” danej osoby na ścieżce zakupowej wykorzystywali głównie dane deklaratywne i te dotyczące prostych i mierzalnych interakcji, takich jak kliknięcie w newsletter czy korzystanie z programów lojalnościowych, jednak konsekwentne zwiększanie roli serwisów społecznościowych i lepiej przystosowane narzędzia ułatwiły pozyskanie danych, dzięki którym wiemy, jak konsument porusza się po systemie, jakie ma potrzeby, kiedy dokonał zakupu podobnego do naszej oferty i jak wygląda jego historia zakupów. Chyba nie chciałbyś otrzymywać reklamy nawet najlepszych nart, telewizora czy okularów w korzystnej cenie chwilę po zakupie innych, prawda? Zacznij zatem wysyłać maile, które sam chciałbyś otworzyć, poszukując produktu stworzonego dla ciebie.

Dane, dane, dane

Z indywidualnym komunikatem możemy docierać do klienta w czasie realnym, dopasowując do niego treść, uzależnioną od dnia, nawiązującą do jego historii. Całościową ścieżkę i zachowania użytkownika możemy określić przez:

  • dane deklaratywne, czyli takie, które uzyskujemy już na etapie uzupełniania formularza – to pierwszy krok w dokonaniu poprawnej segmentacji naszej bazy, ale do pełnego obrazu potrzebne będą nam również dane, które uzyskujemy poprzez analizę zachowania Klienta na ścieżce zakupowej, np.:
  • dane geolokacyjne
  • informacje behawioralne
  • informacje o ścieżce użytkownika
  • informacje o zawartości koszyka

Dzięki tym informacjom możemy stworzyć profil behawioralny klienta, docierać do niego na podstawie wyszukiwanych w sieci informacji, które pozwalają stworzyć katalog potrzeb i projektować działania marketingowe w czasie realnym. Dane to klucz do pozyskania odbiorcy – zdaniem marketerów brak jakościowych danych to najważniejszy problem w automatyzacji obok odpowiednich technologii – pamiętaj jednak, by wykorzystywać je w różnych konfiguracjach. Nie przytłaczaj odbiorcy ilością ofert.

Segmentacja

Nawet niewielkie bazy danych, np. w przypadku leadów z newslettera, wymagają precyzyjnej analizy i podziału na segmenty – to pierwszy krok do zwiększenia ilości otwartych wiadomości, większego ruchu na stronie i zainteresowania ofertą osób, które faktycznie mogą wpłynąć na zwiększenie sprzedaży. Oczywiście im baza większa, tym większa pracę musimy wykonać przy stworzeniu dokładnych, precyzyjnych segmentów. Więcej o podstawach segmentacji i tworzeniu zadbanych baz, z uwzględnieniem wykorzystania danych demograficznych czy geolokalizacyjnych przeczytasz w jednym z naszych innych wpisów.

Czas…

Czy z tak przygotowanymi segmentami możemy przewidzieć, o której nasz mail będzie najchętniej otwierany? Wiele marek, które chce trafiać do „poważnego” odbiorcy z ofertą dotyczącą obszarów biznesowych danej firmy, stara się o dopasowanie rytmu wysyłek do porannej przerwy na kawę lub lunch. To jednak dość popularne rozwiązanie, więc oprócz kluczowego zrozumienia kontekstu i relacji między reklamowanym produktem a zachowaniami grupy docelowej warto zastanowić się, czy nie lepiej poszukać godziny, w której nasz mail będzie trafiał do adresata poza godzinami szczytu – gdy łatwiej przyciągnąć uwagę niż w przypadku pełnej skrzynki i rąk pełnych roboty.

…ale bardziej kontekst

A zatem może łatwiej przewidzieć, gdzie i kiedy będą otwierane nasze wiadomości, i nawiązywać przy tym do pogody, miejsca, otwieranych zakładek i wyników wyszukania? Dzięki korzystaniu z zaawansowanych narzędzi marketing automation, takich jak JetMail – tak. To druga strona medalu, a zarazem hiperpersonalizacyjna alternatywa dla czasowych wysyłek – opracowywanie ich bez przypisywania do konkretnej godziny, tylko do kontekstu zachowania użytkownika w sieci. Tu również znaczenie ma choćby śledzenie koszyka i precyzyjna informacja o ścieżce dotarcia– warto wesprzeć mailem (np. z propozycją zniżki lub pytaniem o powód niedokończenia zakupu) porzucone koszyki wkrótce po opuszczeniu strony przez klienta.

Skuteczną alternatywą do wysyłek mailingowych, umożliwiającą głęboką personalizację komunikacji real time z użytkownikami witryny, są narzędzia wysyłające web pushe, np. aplikacja PushAd Marketing Automation należąca do Grupy AdNext.

Zmiany w Google: więcej tekstu, mniej banerów

Śledzenie zmian wprowadzanych przez Google to niemałe wyzwanie – nie tylko dla specjalistów od SEO. Co najmniej od 3 lat AdWords skupia się na segmencie mobile – nic dziwnego, skoro jedna trzecia sprzedaży w e-commerce pochodzi właśnie z urządzeń przenośnych. Nie inaczej jest w tym roku. Co warto wiedzieć o najświeższych zmianach i udogodnieniach?

Expanded Text Ads

Jednym z efektów strategii mobile-first jest, jak przekonują twórcy, nawet dwukrotne zwiększenie limitu znaków w reklamach AdWords. Mimo kilku podobieństw, przez wydłużenie miejsca na treści tekstowe w nowych reklamach przypominają one w większym stopniu normalne wyniki wyszukiwania, co z kolei owocuje wzrostem wskaźnika CTR nawet o 20%. Jak dokładnie będą wyglądać zmiany, które zaczną obowiązywać 26 października?

W ramach ETA reklama zawiera dwa nagłówki zamiast jednego; ujednolicony zostaje natomiast opis- zamiast dwóch pól mamy jedno, ułatwiające szczegółowe przedstawienie oferty reklamodawcy. Adres reklamowanej domeny uzyskiwany będzie automatycznie. I oczywiście – ETA lepiej sprawdzają się na urządzeniach mobilnych, a granica między reklamami desktopowymi i mobilnymi właściwie ulega zatarciu.

Grafika z bloga Google pokazuje podstawowe różnice formatów – po lewej stronie widzimy nową wersję, po prawej – format dotychczasowy:

 

adwords

 

Blokowanie pełnoekranowych bannerów

Agresywne banery nawet i bez niedawnej decyzji Google’a nie były najskuteczniejszą strategią reklamową, a po zapowiedzianych na styczeń 2017 zmianach możemy spodziewać się ich stopniowego odchodzenia do lamusa. Google ukarze niższą pozycją w wyszukiwarkach m.in.:

  • wydawców stosujących pop-upy zasłaniające cały content na stronie
  • banery wymagające przewinięcia strony dla dotarcia do treści

adwords2

Z drugiej strony, część banerów nadal będzie akceptowana przez firmę, jeśli:

  • dotyczą one obostrzeń prawnych, takich jak pozyskiwanie plików cookies lub weryfikacji wieku użytkownika
  • banery zajmujące przestrzeń pozwalającą nałatwe przejście do treści, takie jak w przypadku aplikacji Chrome’a czy Safari

 adwords3

Promoted Pins

Wg Google, jedna trzecia wszystkich wyszukań odnosi się do lokalizacji. Nic więc dziwnego, że dotychczas wolne od reklam Google Maps w wyniku zmian może być już zaprzęgnięte do Twojej strategii. Zapewne sam korzystasz z funkcji „szukaj w pobliżu”, będąc na wakacjach lub w obcym mieście – teraz wśród czołowych wyników wyszukiwania będziesz mógł znaleźć również oznaczone treści reklamowe. Wprowadzona w czerwcu funkcja to szansa zwłaszcza dla lokalnych biznesów, małych i średnich firm gastronomicznych, warsztatów i dostawców usług.

https://adwords.googleblog.com/2016/05/ads-and-analytics-innovations-for-a-mobile-first-world.html

adwords4

Usunięcie oznaczenia o mobilności strony

2 lata po wprowadzeniu oznaczenia o przystosowaniu strony do wymogów urządzeń mobilnych oraz obniżeniu rangi stron pozbawionych tego typu funkcji, jego dalsze istnienie jest bezcelowe – przekonuje Google. Obecnie ponad 85% stron jest przyjazne wobec urządzeń mobilnych – zmiana nie wpłynie jednak na to, że nieprzystosowane strony przestaną być gorzej widoczne w wyszukiwarce.