10 podcastów, których musisz posłuchać

W jednym z ostatnich tekstów, dotyczącym niedoszacowanych trendów w content marketingu, wspomnieliśmy o podcastach jako o niewyzyskanej szansie dla audiostorytellingu i angażowania odbiorcy przy relatywnie niskim koszcie realizacji (oraz, oczywiście, dużych zasobach eksperckiej wiedzy na temat budowania dynamicznej i interesującej treści). Opublikowany niedawno raport IAB, stworzony we współpracy z Edison Reaserch, pozwala nam spojrzeć na to zjawisko nieco precyzyjniej.

Amerykański rynek ma swoją specyfikę – ponad połowę rynku stanowią tam podcasty odsłuchiwane w podcastowej aplikacji Apple oraz w iTunesie. Te słuchane w przeglądarkach to zaledwie od 6 do 14% udziału w rynku. Dodatkowo dość charakterystyczne jest pobieranie całych podcastów – w czasach intensywnego strumieniowania treści audio i video w sieci to fenomen. Dlatego przemyślana dystrybucja ma kluczowe znaczenie. Warto przy tym wspomnieć o innym przygotowany przez IAB materiale – przewodniku po sposobach na zbieranie danych w oparciu o podcasty.

Ale zaprezentowane w raporcie statystyki dają nam wgląd w inne ciekawe tendencje. Po pierwsze – podcast jest medium docierającym do odbiorców niezależnie od wieku, płci i innych wyznaczników demograficznych. Słuchaczami podcastów są mężczyźni (56%) i kobiety (44%), internauci między 12 i 17 rokiem życia (11%) i powyżej 55 roku życia (17%). Grupy wiekowe 18-34 i 35-54 lata dzielą się udziałem w rynku niemal po równo, stanowiąc odpowiednio 38% i 34% wszystkich słuchaczy. Te dane nie robią jednak wrażenia, dopóki nie zestawi się ich z informacją, że w 2016 roku ok. 56 milionów Amerykanów słuchało podcastu przynajmniej raz w miesiącu.

Po drugie, wpływ podcastu na decyzje zakupowe jest bardzo duży. Aż 65% badanych przyznaje, że wysłuchanie audycji na temat danego produktu wpływa na rozważenie decyzji o jego zakupie. Podobna liczba osób ma lepszą opinię o produkcie/ usłudze, jeśli usłyszy o niej w regularnie słuchanym programie. Odbiorcom nie przeszkadza również lokowanie produktów i wiadomości sponsorowanych, takich jak „program sponsorowany przez…” – często uznają je za pożyteczne, a odcinki posiadające własnych sponsorów to w USA właściwie oczywistość.

podcast23

(Źródło) 

Znasz już siłę podcastów – również w perspektywie content marketingowej. Przygotowaliśmy 10 najciekawszych – 5 branżowych, 5 z dowolnego gatunku – by pokazać Ci skalę możliwości i zainspirować do poszukiwania swoich ulubionych nagrań. Jeśli masz już własnych faworytów – daj znać w komentarzach. Podcasty to prawdziwy ocean contentu – nie chcielibyśmy przegapić nic wartościowego.

Serial

Nie mogło być inaczej – przegląd zaczynamy od jednego z największych popkulturowych fenomenów 2014 roku, serialu, który tchnął nowe życie w tzw. true crime documentaries – czyli dokumentalne śledztwa, dotyczące prawdziwych spraw (i, jak się miało okazać – mogące wpływać na przebieg procesu). Jeśli przyglądaliście się głośnej sprawie Roberta Dursta, stanowiącej oś serialu „Jinx”, wyprodukowanego przez Netflix, lub inną produkcję streamingowego giganta – „Making a Murderer”, powinniście wiedzieć, że to Sarah Koenig – dziennikarka, producentka i twórczyni „Serial”- jest odpowiedzialna za renesans gatunku – oraz, oczywiście, matką chrzestną podcastowego boomu. Już pierwszy sezon stał się najczęściej pobieranym i odsłuchiwanym podcastem w historii iTunesa, notując ponad 75 milionów pobrań.

Przeczytaj więcej o eksperymentach z multimediami, które uatrakcyjniły formę „Serial” oraz o „social audio” jako efektywnym łączeniu podcastów z platformami społecznościowymi.  Zajrzyjcie też do bardzo ciekawej dyskusji z udziałem Koenig i innych twórców podcastów i dziennikarzy:

Jeśli szukasz jakościowych treści dziennikarskich, sprawdź, czym jest serwis Outriders.

Mała wielka firma

Marek Jankowski i Paweł Tkaczyk reklamują swój podcast jako „najpopularniejszy polski podcast ekonomiczny” – pod wieloma względami to dość myląca kategoria. Jeśli jednak szukamy informacji o zarządzaniu i marketingu, zwłaszcza w kontekście małych i średnich przedsiębiorstw, to przy wciąż jeszcze nierozwiniętej konkurencji podcast Tkaczyka i Jankowskiego wybija się przed szereg. Obaj autorzy są sprawnymi mówcami, ich rozmowy często krążą wokół jednej lub kilku książek –  choćby dla ich omówień warto rzucić uchem na „Małą wielką firmę”. A na początek: podcast nawiązujący do biznesowego wykorzystania podcastów, uzupełniający statystyki o wiedzę praktyków.

http://malawielkafirma.pl/nowa-marka-podnoszenie-cen-podcast-w-biznesie/

Sampler

A jeśli już przy podcastowym autotematyzmie jesteśmy – warto posłuchać Brittany Luse w „Samplerze”, w którym koncentruje się na różnych aspektach podcastowego formatu. Wywiady z twórcami, najlepsze fragmenty innych programów, a na dodatek – dla fanów klasycznego tekstu i szybkiego przebiegania wzrokiem po stronie – transkrypcje, wciąż jeszcze nie tak częste, a niewątpliwie ułatwiające słuchanie.

Marketing over Coffee

podcast2

Największymi plusami marketingowego podcastu Johna J. Walla i Christophera S. Penna są świetne wywiady, m.in. z Sethem Godinem czy z byłym CMO Hubspota – Mikiem Volpem. Do audycji zapraszani są również autorzy książek z zakresu PR, technologii i marketingu w każdym – „starym” i nowym – wydaniu. Dużo aktualności, mniej „trendów”, a więcej twardej wiedzy od praktyków, skondensowanej w formie około 20 minutowych odcinków – świetny przykład dobrze skrojonej treści do posłuchania w drodze do pracy.

http://www.marketingovercoffee.com/2015/02/11/hubspots-mike-volpe-talks-inbound-outbound-growth/

 

The Fizzle Show

podcast

Czy marketing na Twitterze jest efektywny? Hashtagi, jak pokazywaliśmy ostatnio, przestały być kluczowe dla obecności w serwisie. Ale czy to znaczy, że sam serwis przestał być opłacalną platformą dla reklamodawców, zwłaszcza jeśli chodzi o małe firmy? „Używaj Twittera jak człowiek, nie jak marketer” – to jedna z głównych lekcji tego odcinka The Fizzle Show – marketingowego audiobloga, prowadzonego przez Chase’a Reevesa, Corbetta Barra i Barretta Brooksa i uznawanego za jeden z najbardziej wpływowych w branży (i nie tylko).

https://fizzle.co/sparkline/twitter-still-effective-fs172

The Skeptics Guide to The Universe

Podcasty naukowe to cały odrębny nurt, ale by nadrobić zaległości z samym tylko Skeptics Guide to The Universe potrzebowalibyście trochę czasu – zdobywający liczne nagrody podcast istnieje już od 10 lat i ma bazę ponad 500 odcinków, trwających prawie pół godziny. Ale na naukę nigdy nie jest za późno – Steven Novella, neurolog z Uniwersytetu Yale i kilku towarzyszących mu sceptyków potrafią fascynująco opowiadać choćby o teoriach spiskowych. Wywiady, zapomniani naukowcy i ich wielkie odkrycia, wiadomości i pytania od słuchaczy – w kraju, w którym minister środowiska wierzy w chemtrails tego typu wiedza jest na wagę złota.

Duct Tape Marketing

Kolejny warty sprawdzenia podcast – i kolejny przypadek, w którym na wysłuchanie odcinka wystarczy niespełna 20 minut przerwy w pracy. Marketingowi guru, autorzy wpływowych publikacji i pigułka wiedzy – tak jak w przypadku rozmowy z Rachel Parker o content marketingu (raz jeszcze). Nawet znane zagadnienia zyskują nowy wymiar dzięki ekspertom przepytywanym przez Johna Jantscha, specjalisty od marketingu i small businessu.

Social Pros

Amerykańska branża content marketingowa ma własną nagrodę za najlepszy podcast – w zeszłym roku było to Social Pros, w tym roku triumfował Marketing Cloudcast – każdy z nich całkowicie zasłużenie, a sama lista nominowanych to świetny przewodnik sam w sobie. Niezależnie od tego, czy jesteś zainteresowany gamifikacją, optymalizacją, SEO czy content marketingiem – łatwo znajdziesz coś dla siebie.

Shots Fired

Jeff Weiss, założyciel bloga Passion of the Weiss i jeden z najciekawszych dziennikarzy zajmujących się hip-hopem, i Nocando, podziemny raper z Los Angeles, prowadzą podcast, którego nie „musisz” znać, ale warto go poznać pod kątem tego, jak niezobowiązująco i przystępnie może brzmieć 1,5 godziny rozmowy o rapie. Zwłaszcza, że prowadzący dysponują dostateczną ilością wiedzy i humoru, by trzymać w ryzach najbardziej nieprzewidywalnych gości. Dziennikarstwo warte docenienia – niezależnie od muzycznych preferencji.

http://shotsfiredpodcast.com/

The Urbanist

Dlaczego nienawidzimy miast i chcemy z nich uciekać? Jak wygląda historia brutalistycznego Jajka (The Egg) w Bejrucie i jaka przyszłość czeka budynek? Jak zmieniają się miasta (na przykładzie Rio) w wyniku inwestycji infrastrukturalnych związanych z igrzyskami olimpijskimi i innymi imprezami masowymi? Jeśli interesują was takie tematy, The Urbanist, przygotowany przez magazyn Monocle i prowadzony przez Andrew Tucka to obowiązkowy podcast na waszej liście.

https://monocle.com/radio/shows/the-urbanist/256/

Czy popularne hasztagi czeka rychły koniec?

Dlaczego hashtag traci na znaczeniu?  

Hashtagi, głównie na Twitterze i Instagramie, miały zrewolucjonizować komunikację, dziś jednak coraz cześciej widzimy, że ich skuteczność w działaniach marketingowych jest wątpliwa. Dlaczego? Podobnie jak wiele innych obszarów reklamy digitalowej zostały przejęte przez nieludzki ruch, np. przez farmy retweetów. Czy to oznacza, że korzystanie ze znaku kratki przestało się opłacać?

Twitter

Niektórzy z użytkowników Twittera szybko znajdą kontrargumenty, pokazujące, że wykorzystanie hasztagów przekłada się na wzrost liczby powiadomień – retwittów, lajków, zaangażowania. Ale nie wierzcie w serduszka – interakcje wynikające z dobrze dopasowanego hashtaga to w dużej mierze fałszywki.

hashtag1

(Źródło)

Dobitnie wykazał to w swoim eksperymencie Ryan McCready – na próbie 137 052 postów pokazał, że zaledwie jedna trzecia retwittów pochodzi od prawdziwych użytkowników. W ten sposób możemy nieprecyzyjnie określić strategię komunikacji, forsować nietrafione rozwiązania w oparciu o złe dane. Co więcej, korzystanie z hasztagów w obrębie sponsorowanych Twittów to praktycznie gwarancja, że zakładane cele się nie powiodą – jeśli chcesz, żeby ktoś przeszedł na Twoją stronę z poziomu Twittera, nie powinieneś odwracać jego uwagi innymi „klikalnymi” elementami w poście. Korzystając z dodatkowych narzędzi, takich jak RiteTag czy Topsy, będziemy mogli odkryć siłę naszego hasztagu (analogicznie do siły hasła, które wybieramy przy wyborze zabezpieczenia dla konta e-mail) lub określić influencera przypisanego do danego hashtagu – to cenne pole do manewru, o ile uzupełnimy je pomysłami na kampanię i CTA wykraczające poza sam hashtag.

Jednak jeśli nie potrafimy zmierzyć zaangażowania inaczej, niż przez pryzmat statystyk z rubryki „notifications”, możemy sobie odpuścić – Twitter zaniża statystyki dotyczące spamu na swojej stronie, a próbując przekuć możliwości serwisu dla influencerów, dziennikarzy i osób długofalowo budujących swoją pozycję na biznesowy sukces, możemy tylko stracić lub błądzić we mgle – z nieprzewidzianym skutkiem.  Rozwiązanie dla kampanii Twitterowych? Buduj relacje zamiast zbierania notyfikacji i „polubień” – to procentuje. Pamiętajmy też, że hashtagi mogą dobrze promować wydarzenia, takie jak konferencje, lub akcje społecznościowe w stylu zbiórek charytatywnych (oczywiście wtedy ich żywotność jest odpowiednio krótka), dobrze też sprawdzają się w przypadku cyklicznych akcji, takich jak Follow Friday (#FF) czy Throwback Thursdays. A ponieważ polski Twitter nadal pozostaje nie do końca wykorzystany – możemy się liczyć z zasięgowymi korzyściami w przypadku akcji w czasie realnym. Można zaplanować je odpowiednio wcześniej, jeśli nasza kampania odwołuje się do wydarzeń sportowych czy politycznych.

 

Instagram

O ile w przypadku Twittera przekroczenie liczby dwóch kratek dodatkowo osłabia ich siłę, na Instagramie możemy pójść na całość – najwięcej interakcji prowokują posty opatrzone 10-15 prefiksami. Z porad Hubspota, dotyczących efektywnego korzystania z tagów, warto wskazać na postowanie oddzielnych tagów w samym poście i dodatkowej puli w pierwszym komentarzu – wybierz jeden ogólny tag o szerokim zakresie i jeden bardziej precyzyjny, mniej popularny, kojarzący się z branżą, w której się poruszasz.

Bartek Sibiga, założyciel huba blogowego DDOB, partnera agencji influencer marketingu Szeri Szeri, specjalizującego się w teen marketingu i zrzeszającego ponad 8 tysięcy influencerów, opowiada o swoich doświadczeniem z hashtagami:  

„Wiele marek przegapia fakt, że tworzenie hashtaga na siłę powoduje stopniowe obniżanie jego prestiżu. Ciężko mi uwierzyć, że nawet popularny hashtag przynosi faktyczne korzyści biznesowe. Na Instagramie mało osób korzysta z wyszukiwania po hashtagach – dla nas to głównie forma kategoryzacji materiałów, unikalne hashtagi sprawdzają się przy promocji eventów, więc nie chciałbym generalizować – natomiast przykładanie do nich nadmiernej wagi to raczej droga donikąd.”

Jak widzimy na tabeli poniżej, różnice między liczbą hashtagów a poziomem zaangażowania (na przykładzie kont z ponad tysiącem obserwujących) są raczej niewielkie – ciężko spodziewać się, by 2 czy 3 interakcje więcej zależały wyłącznie od nasycenia posta hashtagami. Jeśli zatem traktujemy Instagram jako medium czysto zasięgowe, budujące wizerunek, hashtagi nam nie zaszkodzą – warto jednak nie zafiksować się na nich i nie nadawać im kluczowej roli w marketingowej strategii.

hashtag2

Chcesz angażować pracownika? Sprawdź gamifikację

Pewność siebie to ważna, ale rzadka karta przetargowa pracownika. Jak wynika z raportów o komunikacji wewnętrznej w firmach, aż 30% badanych, zwłaszcza wśród millenialsów, nie wykorzystuje swojego potencjału – nie zgłaszają własnych pomysłów, nie wyrażają opinii, nie wnoszą poprawek. Co w takim wypadku może zyskać pracodawca, wdrażając w firmie grywalizację?

Przyczyn ograniczenia potencjału pracownika może być wiele – źle zorganizowana struktura, zła atmosfera (którą jako powód rezygnacji z pracy wskazuje aż 20% pokolenia Y), poczucie niedocenienia (powód odejścia z pracy 16% millenialsów). To prawdziwa spirala – niedoceniony i sfrustrowany pracownik przestaje zgłaszać swoje pomysły, a relacja na linii pracownik-pracodawca staje się w oczywisty sposób szkodliwa dla obu stron.

Inne ciekawe statystyki pokazują, że pracownicy marnują około 31 godzin miesięcznie na bezproduktywnych spotkaniach.  Ich koszt w samych Stanach Zjednoczonych przekracza 37 miliardów dolarów, które pracodawca wypłaca przysypiającym pracownikom.

Wbrew pozorom, millenialsi do rynku pracy są nastawieni optymistycznie – 73% z nich wierzy, że w ciągu 3 miesięcy znajdzie zadowalającą pracę – czyli taką, w której kluczowa będzie możliwość rozwoju. To najważniejszy czynnik dla 36% respondentów.

Co wynika z takiego portretu pracowników-millenialsów? Chcą się uczyć, są mobilni, często zmieniają miejsce pracy, a ich potencjał marnuje się na bezproduktywnych spotkaniach, które są nie tyle platformą wzajemnej komunikacji, w ramach której mogliby zabrać głos, co po prostu stratą czasu.

Dlaczego employee engagement ma długofalowe znaczenie dla marki?

Employer branding, czyli budowanie wizerunku pracodawcy, przebiega wieloetapowo – najlepszych pracowników należy przyciągnąć oczywiście już na etapie rekrutacji, stwarzając przejrzyste warunki rywalizacji o stanowisko. Jednak sprawnie przeprowadzona rekrutacja, jasna ścieżka rozwoju, korzystny system premiowy i benefity, które pozwalały pracodawcom przyciągać do siebie najlepszych, to już teraz za mało, by przyciągnąć millenialsów i mówić o dobrym wizerunku. Decyduje o nim również to, do jakiego środowiska trafia pracownik już po podpisaniu umowy – nawet najlepsi z nich potrzebują motywacji, budowania zaangażowania, ułatwiających pracę platform komunikacyjnych. Dlatego też employee engagement, budowanie zaangażowania pracownika, ma wielotorowy wpływ na Twoją pozycję na rynku.

Wysokie koszty szkoleń stacjonarnych i anachroniczne formy platform e-learningowych sprawiły, że w  ostatnich latach trend angażowania pracownika poprzez gamifikację rósł w siłę – atrakcyjna forma, sprawiająca, że pracownik nie czuje się przymuszany do pracy nad własnym rozwojem czy feedback w czasie realnym to tylko nieliczne zalety narzędzi stworzonych w oparciu o mechanizm gier. Poznaj kilka wybranych przykładów na efektywne działania employee engagement – ich skuteczność potwierdza ponad 60% firm korzystających z tego typu rozwiązań.

True Office

Oglądaliście „The Office”? O dysfunkcjach w pracy biurowej serial mówił więcej niż nawet najbardziej szczegółowy raport. Ale nawet odwołanie do klasyki komedii nie odda grozy, jaka towarzyszy szkoleniom BHP. Salwy śmiechu, świetne samopoczucie, relaks towarzyszący rejestrowi wypadków, które mogą przydarzyć Ci się w pracy – nigdy o tym nie słyszałeś? Spokojnie, nie jesteś jedyną osobą, która szkolenia z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy traktuje jako pretekst do skrywanej drzemki. Ale co by się stało, gdyby zastąpić sympatyczną pogadankę platformą gamifikacyjną? Takie pytanie zadali sobie twórcy True Office, pokazując, jak że w nauce nawet tak mało apetycznych rzeczy jak podstawy BHP gamifikacja może przynosić pozytywne efekty, i przy okazji od razu weryfikować nabytą tezę dzięki wynikom quizów i testów.

https://vimeo.com/119802140

choose a category below

Domino’s (Pizza Maker)

Dla tak dużych firm jak Domino’s ujednolicenie systemu szkoleń i komunikacji z pracownikiem ma bardzo duże znaczenie – manager ds. układania składników na pizzy miałby naprawdę dużo pracy, żeby swoim doświadczeniem podzielić się z każdym nowym pracownikiem. Dobrą pizzę należy traktować z powagą, dlatego też sieć stworzyła prostą aplikację, umożliwiającą poszerzanie kompetencji w zakresie ułożenia pepperoni – a Ty pewnie nawet nie wiesz, jak korzystny wpływ miała na Twoje życie.

http://www.allencomm.com/portfolio/dominos/

Toppings menu Domino's pizza

PZU „Inspiratorium Menedżer 2.0″– grywalizacja w rozwoju przywództwa

Pracownicy już po tygodniu nie pamiętają 80% tego, czego dowiedzieli się na szkoleniach – to nie hipoteza, to statystyka. W zmianie tego stanu rzeczy pomagają m.in. takie platformy, jak przygotowany przez Gamfi dla PZU „Inspiratorium Menedżer 2.0” – łączący w sobie funkcje platformy do nauki (poprzez e-booki, quizy i video) z możliwością zdobywania nagród rzeczowych za punkty zdobyte przy realizacji kolejnych zadań. W efekcie, jak twierdzą przedstawiciele PZU, udało się zwiększyć uwagę i zaangażowanie pracowników w rozwój firmy, a już po dwóch miesiącach z grywalizacji w szkoleniach PZU korzystała ponad połowa grupy docelowej.

Jak rozróżnić naturalny ruch (human traffic) od sztucznego?

Non-human traffic i click fraud w marketingu

Wielu specjalistów najchętniej schowałoby głowy w piasek, gdyby zapytać ich o ryzyko fraudów w marketingu, wynikających z internetowego non-human traffic – czyli ruchu generowanego przez boty, programy, skrypty i innych nie-ludzi. Jednak problem istnieje, co więcej, jest jedną z największych bolączek reklamodawców – zwłaszcza od momentu, kiedy ludzie stali się w internecie mniejszością.

Na początku warto jednak zauważyć, że nie każdy ruch pochodzący od nie-ludzi jest dla nas niekorzystny. Boty dzielą się bowiem na dobre i złe. Jeśli ruch botów stanowił w ostatnich latach niemal 60% całego ruchu w internecie, to ponad połowę stanowiły właśnie działania „dobrych botów” – narzędzi pomagających wyszukiwarkom np. w indeksowaniu stron. Przykładami takich narzędzi są Google Crawler Bot, Facebook Externat Hit czy używany na aukcjach internetowych Trader Bot.

nonhuman2

Źródło

Jednak dla nas ważniejsze będą czarne owce wśród botów – te, które spędzają sen z powiek marketerom rozliczającym się w niemal każdym modelu rozliczeń reklamy internetowej. Jak pokazują tegoroczne raporty, tylko w 2016 roku ich ruch będzie kosztował branżę reklamy digitalowej ponad 7 miliardów dolarów. Reklamy video w prawie 25% wyświetlane są przez boty, podobnie jak 11% reklam typu display.

Pierwsze pytania, na które spróbujemy odpowiedzieć w tym tekście brzmią: czy możemy całkowicie unieszkodliwić ruch botów na stronie? Czy poradziły sobie z tym najlepsze strony na świecie?

Odpowiedź brzmi – nie. Boty coraz lepiej naśladują poruszanie się człowieka po systemie, po kliknięciu w reklamę przechodzą na stronę klienta, oglądając video, wypełniając leady i wchodząc na coraz wyższy poziom walki z marketerami szukającymi efektywnych rozwiązań dla ograniczenia ich roli – innymi słowy, selekcja mająca na celu oddzielenie ruchu człowieka od bota staje się coraz trudniejsza. I będzie coraz gorzej.

Rozwój fraudów

Straty wynikające z ruchu botów to część większego zjawiska, jakim jest click frauds. Były product manager w AdSense i specjalista w zakresie click frauds, Shuman Ghosemajumder, jeszcze w 2007 roku definiował 2 podstawowe typy fraudów. Pierwszy z nich to kliknięcia firm, które poprzez tego typu działania generują wyższe koszty reklamy dla konkurencji w ramach Google AdWords, drugi – to zwiększenie wiarygodności wydawcy w AdSense przez fałszywe kliki osób niezainteresowanych reklamą. W dużym uproszczeniu, non-human traffic rozszerzył celowość fraudu– boty przeszukują strony w poszukiwaniu luk, pobierają informacje ze strony, ułatwiają wysyłanie spamu i nie przynoszą stronom czy reklamom żadnych korzyści. Innymi źródłami fałszywego ruchu mogą być choćby farmy klików czy sieci typu botnet.

Najczęściej boty atakują w czterech obszarach, które można wyodrębnić na podstawie modelu rozliczenia:

CPM (lub CPV w przypadku video) – boty generują fałszywy ruch na reklamach, zawyżając liczbę odsłon i tym samym koszty dotarcia do 1000 odbiorców

CPC – w którym boty „wyklikują” reklamę, uniemożliwiając ocenę jej efektywności

CPL – boty symulują akcję, zapisując się np. do bazy mailingowej, co przynosi straty zwłaszcza przy modelu rozliczenia za pozyskanie leada (adresu e-mail i innych podstawowych danych)

CPA – złośliwe działanie botów jest możliwe również w przypadku, gdy reklamodawca ponosi koszt jedynie za reklamę przynoszącą konkretną akcję sprzedażową – żeby zminimalizować ryzyko należy przystosować formularz zakupowy.

Boty upodobały sobie pewne branże bardziej niż inne – z badań wynika, że branża finansowa oraz firmy gastronomiczne muszą mierzyć się z ruchem botów na poziomie między 16% a 22%. Technologie, sport i nauka mają mniejszy problem – w tych dziedzinach „zainteresowanie” botów ogranicza się do 3-4%. Co nie znaczy, że nie powinny one zawalczyć o dalsze ograniczanie fałszywego ruchu – jak to robić?

Podstawowe rozwiązania

Co oczywiste, Google walczy z non-human traffic już od wielu lat. Opracowane przez firmę algorytmy pozwalają na ograniczenie tego typu działań do mniej niż 10%. Dzięki danym z Google Analytics możemy przeanalizować ruch na stronie i ręcznie zablokować te adresy, które napędzają ruch z podejrzanych źródeł. Przydadzą się choćby dane geotargetingowe – wzmożony ruch z Chin czy Niemiec może być wyraźnym sygnałem „zabotowania” strony. Przeanalizuj też dublujące się adresy IP, pamiętając jednocześnie, że nie każde wielokrotne kliknięcie z tego samego IP oznacza działanie bota. W ograniczaniu dostępu botów do twoich zasobów pomoże ci ręczna praca w pliku .htaccess. Dobrze dobrane słowa kluczowe, odpowiednio stargetowane reklamy, analiza bounce rate’u i regularny update czarnych list oraz zastosowanie filtrów z Analyticsa również pomogą ci w ograniczeniu ruchu botów.

Formularze na twoim landing page’u są wypełniane przez mało wiarygodne konta? Dobrym pomysłem pozostaje uzupełnienie ich o tzw. honepots (garnki miodu), czyli (między innymi) nisko interaktywne pułapki w postaci protokołów lub pól, które pozostają niedostrzegalne dla człowieka, a są wypełniane przez boty. To rozwiązanie, które cieszy się obecnie większym powodzeniem, niż utrudniające poruszanie się po stronie, nieco anachroniczne i zwyczajnie nieskuteczne zabezpieczenia typu captcha.

Jak drugi ekran tchnął nowe życie w telewizję

Przełączanie się między zakładkami przeglądarki, internetowy multitasking, nie pozwalający się skupić na jednym tylko zajęciu – to popularne argumenty za tym, jak nasz umysł przystosował się do mediowego doświadczenia symultaniczności i fragmentaryczności. Jedną z konsekwencji tego „przeformatowania mózgu przez Google”, jak pisał o poczuciu rozproszenia Jacek Dukaj, jest zjawisko „drugiego ekranu” (second screen). Aż 84% widzów oglądających telewizję korzysta w międzyczasie z tabletów i smartfonów – też do nich należysz, prawda?

Im więcej mówiło się o utracie wpływów przez tradycyjną telewizję, tym bardziej rosła ona w siłę, rozwijając się wielotorowo. Sukces Netflix zmienił linearne, masowe doświadczenie w rozrywkę spersonalizowaną i wieloekranową. Aplikacje, takie jak GetGlue, pozwalające na „check-in” na danym serialu czy transmisji wydarzenia sportowego, czy Viggle, pozwalające na korzystanie z programu lojalnościowego za oglądanie telewizji i odbieranie biletów, kart podarunkowych i innych prezentów, miały jeszcze bardziej wzmocnić poczucie kompatybilności między telewizją a urządzeniami mobilnymi.

https://www.youtube.com/watch?v=H3Gscgt8eAY

W efekcie symbioza tych dwóch światów stała się możliwością zarówno dla reklamodawców przywiązanych do „klasycznych” mediów, jak i dla digital marketerów, chcących wyzyskać telewizyjne zasięgi i docierać do grup docelowych, które w internecie wciąż stanowią mniejszość. Jak wykorzystywać możliwości drugiego ekranu w marketingu?

Na początek trochę statystyk:

secondscreen

Źródło

Infografika w skrócie wyjaśnia, jakie znaczenie ma efektywne łączenie kampanii w ramach drugiego ekranu – spontaniczne zakupy przez smartfona, które aż w 67% są czynnością związaną z przeglądaniem różnych platform, planowanie podróży i poszukiwanie informacji na temat związany z rzeczami wyświetlanymi na ekranie telewizora. A więc możliwości w przybliżeniu już znasz – poszukajmy inspiracji.

Sztandarowym przykładem przełożenia tych statystyk na rzeczywistość i zastosowania second screen w e-commerce jest aplikacja Watch with Ebay, umożliwiająca zakup produktów związanych z oglądanym programem przy pomocy urządzeń mobilnych.

W zgodnej opinii specjalistów największe szanse dla marketerów przy wykorzystaniu zjawiska drugiego ekranu wiążą się z dużymi wydarzeniami – zwłaszcza sportowymi. Klasycznym przykładem jest amerykańskie Super Bowl. W trakcie ostatniego, 50 finału ligi futbolowej aż 7,5 miliona osób szukało w sieci szczegółów oferty marek, reklamujących się w przerwie spotkania. To ważna lekcja dla tych, którzy chcą reklamować się podczas tego typu eventów – strategia mediowa nie jest kompletna, jeśli nawet najbardziej efektownej reklamy w TV nie uzupełnimy o drugi ekran – łatwą do odnalezienia stronę, intuicyjny e-commerce, prosty landing page, który ułatwi szybką interakcję i ewentualny zakup.

Mistrzostwa Europy czy Igrzyska Olimpijskie to idealne paliwo dla mikromomentów. Przykładem może być też Madden GIFERATOR, narzędzie stworzone dla EA Sports i umożliwiające strumieniowanie (np. na smartfonie) opatrzonych statystykami plików GIF, nawiązujących do wydarzeń na boisku w czasie rzeczywistym. Dodatkowo GIF-y pojawiają się na stronach o tematyce sportowej w ramach sieci reklamowej Google.

W trakcie Euro 2016 aż 60% kibiców dzieliło się wynikami, zdjęciami i memami dotyczącymi oglądanego meczu. Ale content, który zastosujesz, nie musi być związany z oglądanymi wydarzeniami – wystarczy dobre wyczucie chwili.  Z drugiego ekranu w czasie zbliżających się Igrzysk Olimpijskich w Rio skorzysta 2/3 oglądających – i w przeciwieństwie do turnieju we Francji, większość obejrzy je we własnych domach, co sprzyja dzieleniu się treścią w mediach społecznościowych i wzrostem zaangażowania.

Jednym z moich ulubionych przykładów na udaną kampanię łączącą TV i mobile jest spot Expedii, w którym wykorzystano możliwości aplikacji Shazam, ułatwiającej znalezienie danej piosenki, stanowiącej tło dla reklamy telewizyjnej, puszczanej w radio lub w sklepach czy miejscach publicznych. Oprócz zachęty do pobrania aplikacji, odbiorca 30-sekundowego spotu po sprawdzeniu wykorzystanej w nim muzyki (co sugeruje wyświetlający się komunikat), otrzymuje dostęp do szerszego materiału o podróży Seana do Chin oraz „drugoekranową” zachętę do pobrania aplikacji. Proste i efektowne.

Zobacz

W podobny sposób poszerzył swoją reklamę telewizyjną Mercedes:

 

Wg IPG Media Lab, 29% reprezentantów grupy 25-34 lata robi zakupy przez internet w trakcie oglądania telewizji. Co więcej, jeśli reklama, którą widzą w telewizji, zostanie uzupełniona reklamą sieciową, ich zaangażowanie wzrasta. Pamiętaj, że dobre CTA i zaproszenie do skorzystania z usług sieciowych przez TV nie musi być anachroniczne. Jeśli skorzystasz z second screenowych aplikacji, dobrze wyczujesz mikromomenty, a Twój content w social media będzie uzupełniał w czasie realnym emocje związane z dużymi wydarzeniami – drugi ekran, tworząc nierozłączną parę z telewizją, może stać się kluczem do zasięgowego sukcesu.

 

Jak pozyskać studenta w sieci? Poradnik dla marketera

Zapewne wciąż dobrze pamiętasz, że wybór kierunku studiów nie jest tylko wyborem ścieżki kariery, ale wiąże się z dużymi zmianami w dotychczasowym życiu – wyjazdem do nowego miasta, uczestnictwem w jego życiu kulturalnym i towarzyskim, wsiąknięciem w nowe środowisko, odnajdywaniem coraz to nowszych miejsc do jedzenia i imprezowania. Nie zapominaj, że studenci nie są tylko studentami – o swojej uczelnianej ofercie powinieneś pomyśleć całościowo, komunikując nie tylko swoją ofertę akademicką, miejsce uczelni w prestiżowych rankingach, perspektywy absolwenta na rynku pracy, ale też możliwości, jakie niesie wybór twojej uczelni, w twoim mieście, na miejsce do życia i pracy.

To główne powody, dla których musisz zadbać o poczucie bezpieczeństwa swojego potencjalnego studenta oraz o atrakcyjną ofertę dla jego życia pozaakademickiego. Największe uczelnie świata, takie jak Uniwersytet Nowojorski przyciągają tanimi biletami na wydarzenia sportowe i kulturalne oraz innymi, pozauczelnianymi benefitami. Dni otwarte wszędzie cieszą się dużą popularnością, i pod tym względem od wielu lat się nie zmienia. Prawdopodobnie jednak nie jesteś przedstawicielem Uniwersytetu Nowojorskiego, a na dodatek masz wiele do nadrobienia w kwestii pozyskiwania studentów przez Internet, dlatego sprawdź nasze rady, które pomogą ci zapełnić uczelniane aule.

Strona www 

Na początku pomyśl, co przychodzi ci do głowy, gdy myślisz o uczelnianej stronie internetowej – tej, na której absolwent zdobywa wiedzę o wymaganiach na dany kierunek, warunkach studiowania, kadrze i historii, tej, na której będzie przechodzić do USOSWeb lub innego systemu zarządzania tokiem studiów. Same fascynujące layouty, prawda? Przy polskich uczelniach każde takie zestawienie wygląda blado.

A teraz na serio: przeczytaj raport o tym, jak wygląd strony internetowej uczelni wpływa na wybory absolwentów szkół średnich. Wprowadź nowe funkcjonalności, które pozwolą Ci się wyróżnić na tle takich samych, monotonnych i anachronicznych witryn – to naprawdę ma kolosalne znaczenie. Warto skorzystać z dedykowanych landing page’y – Uczelnia Łazarskiego wykorzystuje w tegorocznej kampanii przynajmniej kilka kanałów dotarcia do studenta, choćby poprzez zatroskanych rodziców.

Content

Poszukujący informacji o dostępnych kierunkach studenci chętnie sięgają po teksty eksperckie i lifestyle’owe – to szczególnie ważne w przypadku nowych kierunków, które nie są jeszcze zakorzenione w uniwersyteckiej giełdzie. Wsparcie publikacjami, przedstawiającymi korzyści wyboru takiej, a nie innej ścieżki kariery akademickiej wzmocni też pozycję uczelni w wyszukiwarce. Dobrze przemyślana kampania contentowa, wsparta infografikami i materiałami video oraz poparta merytorycznymi wypowiedziami zarówno ze strony uczelni, jak i pozytywnymi opiniami studentów oraz absolwentów to świetny sposób na dotarcie do szerokiego grona odbiorców. Sprawdź, jak Wyższa Szkoła Logistyki dotarła do odbiorcy dzięki kampanii na Youtube – bądź spokojny, w trakcie bodaj najdłuższych wakacji w życiu maturzyści mają mnóstwo czasu na oglądanie filmów i spotów.

Pomyśl też o stworzeniu bloga, pokazującego życie uniwersyteckie od innej strony – kampusowej codzienności, od porad przez testy i recenzje miejsc, w które warto się wybrać. Przykładem takiego działania może być blog Uniwersytetu Manchesterskiego:

manchester blog

White papers, raporty i webinary z pewnością będą przydatne, ale postaraj się znaleźć odpowiednie proporcje między powagą a przystępnością (ale nie infantylizacją) informacji.

Influencerzy

Jedną z rzeczy, o których powinieneś pamiętać jako osoba odpowiedzialna za działania marketingowe uczelni to fakt, że prawdopodobnie nie jesteś już studentem. Nie próbuj nim być, rozpaczliwie adaptując do swoich potrzeb Snapchata i próbując odnaleźć wspólny język z młodszym pokoleniem. Rozwiązaniem może być pozyskanie influencerów, którzy łatwo docierają do grupy docelowej, prowokują interakcje i osiągają dobre efekty viralowe. Kto lepiej przemówi językiem korzyści do maturzystów, jeśli nie świeżo upieczone absolwentki? Pozyskiwanie celebrytów, choćby i największych osobistości akademickiego świata, już nie działa. Uczelnia potrzebuje ambasadorów z krwi i kości, takich samych, jak twój odbiorca – zobacz, jak wygląda to w kampanii Uczelni Łazarskiego.

Wielokanałowość i performance

O tym, jak podzielić kampanię na zasięgową i efektywnościową w performance marketingu już pisaliśmy – to jeden ze skuteczniejszych sposobów, który możesz potraktować jako punkt wyjścia. Pamiętaj też o działaniach w ramach social media – zainspiruj się choćby szczegółowym opisem kampanii Marquette University.

Wspomniana kampania dla Łazarskiego obejmuje wielokanałowe działania – oprócz influencerów z ramienia DDOB, uzupełniona jest o kompleksowe rozwiązania w social media, wspierana przez content marketing i sieć poleceń redakcyjnych NextClick, optymalizację oraz projekty nowych landing page’y i wizualizacji.

Gamifikacja

OZU, uniwersytet w Stambule, przeprowadził kilka lat temu kampanię, pozwalającą na spojrzenie w studencką i absolwencką przyszłość. Dzięki specjalnej aplikacji na Facebooka, przyszli studenci mogli oszacować proporcje między życiem akademickim i zabawą. Komentarze, posty video i zameldowania w danych miejscach – wszystko to pojawiało się na skierowanej w przyszłość osi czasu, w ramach jednego z ponad tysiąca scenariuszy, które determinował wybór kierunku.

Efekt? Kampania dotarła do 250.000 osób, a wielu studentów przyznało, że nigdy nie dowiedzieliby się o ofercie uczelni, gdyby nie aplikacja.

Druga strona medalu to kampanie skierowane do absolwentów, takie jak ta, którą przygotowało PZU we współpracy z Gamfi – na stonie przyciagamynajlepszych.pl studenci mogli wziąć udział w rozwiązywaniu zadań. Zasięgowe kampanie dedykowane dla absolwentów również mają wpływ na wybór Twojej uczelni – zweryfikowany przez rynek pracy absolwent to jedna z najskuteczniejszych reklam.