Najczęstsza przyczyna porażek start-upów: CLV vs CAC

Mówi się, że pozyskanie nowego klienta kosztuje 5 do 7 razy więcej niż jego utrzymanie. Mit ten ma swoje korzenie w latach 80-tych, kiedy to jedna organizacja, szeroko później cytowana przez inne, opublikowała raport, w którym chciała udowodnić tę tezę, na rzecz wspierania sprzedaży programów lojalnościowych.

Przekonanie to mocno zakorzeniło się w świadomości kadry menadżerskiej i do dziś zbiera swoje żniwo w postaci błędnie alokowanych budżetów marketingowych. Piszę o tym, żeby podkreślić wagę korzystania z własnych statystyk zamiast podążać za niesprawdzonymi teoriami.

David Skok, ekspert ds. venture capital, twierdzi, że najczęstszą przyczyną porażek start-up’ów są koszty pozyskania klienta (Customer Aquisition), które przewyższają wartość klienta dla firmy (Customer Lifetime Value). Dzieje się tak, ponieważ wiele biznesów dba o klienta tylko do momentu zawarcia transakcji, zaniedbując budowanie pozytywnego wrażenia i lojalności. Mimo, że wszyscy wiedzą jak to się robi – dbając o jakość oferowanych produktów/ usług, obsługę klienta czy marketing adresowany do istniejących klientów.

Lifetime Value (LTV) > Cost of Aquisition (CAC)

LTV powinno być 3 razy wyższe niż CAC np. dla biznesów typu SaaS, choć firmy typu Salesforce mają LTV = 5xCAC – podaje David Skok.

Plan minimum, dla utrzymania płynności finansowej zakłada, że koszt pozyskania klienta (CAC) zwraca się w przeciągu 12 m-cy. Jeśli więc pozyskanie klienta wyniesie 100 zł, powinien on w przeciągu roku dokonać zakupu na minimum 100 zł.

Czynniki wpływające na równowagę pomiędzy CAC (koszt pozyskania klienta) a LTV (wartość klienta) to:

  • (obniżające CAC)
    – marketing wirusowy
    – Inbound Marketing
    – Open Source
    – Free Trials
    – Zawieranie transakcji automatycznie
    – Program partnerski
  • (podnoszące Lifetime Value)
    – Subskrypcja
    – Skalowalne ceny
    – Upsell

Jak wyliczyć CAC (koszt pozyskania klienta)?

Najprościej jest podzielić budżet marketingowy przez liczbę pozyskanych klientów. Jest to oczywiście podejście bardzo uogólnione, ale wystarczające dla tych, którzy do tej pory nic nie mierzyli.

W kolejnym kroku można uszczegółowić analizę dzieląc wydatki marketingowe (schodząc w dół lejka):

  1. Cost of Customer Visit (CoCV)
  2. Cost of Lead Aquisition (CoLA)
  3. Cost of Customer Aquisition (CAC)

Przykład przedstawiony przez Hubspot:

Wydałem 1000 USD na PPC, dzięki czemu pozyskałem 500 użytkowników. CoCV = 2 USD

Jeśli 5% z nich zostawi lead’a, CoLA = 40 USD

Jeśli 10% leadów zostanie klientami, CAC = 400 USD

W tym momencie, jeśli koszt pozyskania klienta na poziomie 400 USD wyda ci się wysoki, możesz podjąć próby optymalizacji:

  • pozykiwania klientów (może istnieją tańsze kanały)
  • konwersji na leada (np. stymulowanie poprzez nagrodę, rabat, itp) – próby takiej konwersji nazywa się pielęgnowaniem leadów (lead nurturing)
  • konwersji leada w sprzedaż (np. poprzez uproszczenie procesu zakupowego, lepszą obsługę klienta, szybszą reakcję na leada, itp)

Jak policzyć koszt utrzymania klienta (Customer Retention Rate)?

Zanim podejmiesz próbę wyliczenia LTV, musisz ustalić jak długo „twój klient” będzie faktycznie twoim klientem.

Dane jakie potrzebne są do wyliczenia CRR, to:

  • Liczba klientów na koniec okresu – E
  • Liczba nowych klientów, którzy zostali pozyskani w trakcie okresu badania – N
  • Liczba klientów na początku okresu – S

CRR = ((E-N)/S) *100

Załóżmy więc, że kwartał rozpoczął się z 200 klientami (S), w międzyczasie straciłeś 20 klientów, ale pozyskałeś 40 nowych (N). Na koniec kwartału było ich 220 (E).

((220-40)/200)*100 = 90% CRR

Nie należy stosować tej metody na całej bazie klientów. Takie uśrednianie może w znaczny sposób wypaczyć wynik (tak jak pan i jego pies mają średnio po 3 nogi). Sądzę jednak, że każdy kto zabiera się za takie kalkulacje segmentuje swoją bazę.

Wyliczanie bardziej dokładnego Customer Lifetime Value.

Jest wiele sposobów liczenia LTV – dobrze przedstawia to infografika Kissmetrics:

Infografika Hubspot na temat CLV

Podstawowy wzór LTV wygląda następująco: (średnia wartość sprzedaży) x (liczba powtórnych transakcji) x (średni czas utrzymania klienta /w latach lub miesiącach/)

Załóżmy, że członek klubu fitness wydaje miesięcznie 60 zł na karnet przez 3 lata. Jego LTV wyniesie 60 x 12 x 3 = 2160 zł lub 720 zł na rok. Pamiętaj, że tak lojalni członkowie to jednak rzadkość. Nie uśredniaj – segmentuj. Należałoby wyodrębnić tych, którzy kupują karnet od tych, którzy płacą za poszczególne wejścia. Jeszcze inną grupę stanowić będą właściciele kart multisport, itd.

Każdy powinien opracować własną metodykę posługiwania się wskaźnikami CAC, LTV, CRR, która będzie dopasowana do jego modelu biznesowego. Na koniec kilka działań, które są uniwersalne i powinny przynieść realną korzyść każdemu biznesowi (nie tylko samym statystykom):

Wykorzystuj kampanie mailowe, by uprzedzając swoich użytkowników odpowiadać na pytanie, które mogą ich nurtować, proponować produkty/ usługi komplementarne (upsell) i edukować.

  • Traktuj każdy kontakt z klientem jako okazję do budowania lojalności wobec twojej marki.
  • Próbuj budować nawyki wokół twoich produktów/ usług (np. mam nawyk zapisywania w Instapaper każdego artykułu z ciekawym tytułem).
  • Podnoś jakość obsługi klienta. Podobno 56% klientów (w/g Harris Interactive) zmienia dostawcę na rzecz tego, który oferuje więcej sposobów kontaktu.
  • Zbieraj i słuchaj feedback klientów.

Zobacz też, dlaczego zwiększanie CLV to jedyny sposób na sukces oraz jak wykorzystać CLV w optymalizacji budżetu.

Jak zarabiać w programach partnerskich? [checklista]

Jak przekonać wydawcę do promowania twojego programu partnerskiego? Tylko i wyłącznie możliwością zarobku. Jeśli jednak sądzisz, że ogranicza się to do zaoferowania wysokoprocentowej prowizji – jesteś w błędzie. Bardzo często marketerzy zapominają o drugiej składowej mającej istotny wpływ na końcowy sukces – konwersji.

Konwersja zależy od tego jak znana jest twoja marka wśród klientów, ale chyba przede wszystkim od tego jak sprawnie funkcjonuje twój sklep internetowy. Co ciekawe, sklep może być zaprojektowany według wszelkich obecnie obowiązujących kanonów i mód, w oparciu o popularny stabilny silnik, a i tak może mieć problemy z konwersją wynikające np. z bałaganu po stronie magazynu i złą aktualizacją stanów i cen.

Oto 17 elementów, które powinien posiadać twój ecommerce, żeby dobrze konwertował i żeby nie było problemu z rekrutowaniem wydawców:

  1. Nazwy produktów powinny odpowiadać zapytaniom użytkowników i komunikować zastosowanie. Błędem jest wyłączne stosowanie nazw produktów dostarczanych przez producentów.
  2. Dobre zdjęcia/ wiele zdjęć. Obraz wart jest tysiąca słów. Zdjęcia pomagają uzasadnić i przyspieszyć decyzję zakupową.
  3. Przycisk „dodaj do koszyka” powinien wyróżniać się w layoucie strony i być łatwy do odnalezienia.
  4. Cena, nawet jeśli wysoka (przy produktach premium) powinna być czytelna (nie ukrywana przez małą czcionkę), a przecena jasno komunikowana nie tylko przekreśleniem starej ceny, ale również informacją ile „zaoszczędzi” klient.
  5. Dostępność produktu – im niższe „stany magazynowe” tym większy imperatyw, żeby kupić. Utrzymywanie produktów, których nie ma na stanie (nawet jeśli jakoś tam uzasadnione przez SEO), bardzo psuje wrażenia zakupowe. Nikt nie chce dodawać produktów do koszyka, żeby przekonać się, że są niedostępne.
  6. Sposób płatności – na to szczególnie zwracają uwagę wydawcy rozważając przyłączenie się do programu. Wiadomo, że mały wybór opcji płatności determinuje liczbę transakcji w sklepie.
  7. Dostawa – klienci internetowi są bardzo wrażliwi na czas dostawy i jeśli nie jesteś w stanie dostarczyć produktu w zadeklarowanym terminie, lepiej zaktualizować informację na stronie niż wprowadzać w błąd klientów. Rozczarowanego klienta mogą nie być w stanie ściągnąć z powrotem nawet wydawcy posługujący się retargetingiem.  Darmowa dostawa nie jest już dziś żadną przewagą, tylko standardem.
  8. Polityka zwrotów – wprawdzie nowe prawo gwarantuje 30 dni na zwrot towaru kupionego w Internecie, ale nie wiele będzie Cię kosztować przyjęcie polityki akceptowania zwrotów np. do 365 dni. Komplikuje to wówczas rozliczanie z wydawcami, bo teoretycznie przez rok nie mógłbyś wypłacić prowizji za sprzedaż, ale spokojnie można przyjąć, że kto ma dokonać zwrotu, ten i tak zrobi to w przeciągu miesiąca. Prowizja wypłacona za zwroty, które przytrafią się po okresie rozliczenia z wydawcami będzie twoim kosztem, ale jestem pewien, że zbilansowanym przez większą sprzedaż w wyniku pozytywnego wizerunku.
  9. Opis produktów – najłatwiej jest wyświetlić opis dostarczony przez producenta, ale tak robią wszystkie sklepy. Osobisty, unikalny opis bez wątpienia prędzej przekona klienta do zakupu. Dodatkowo unikniesz ryzyka zduplikowanego kontentu w oczach Google’a. (storytelling!)
  10. Szczegółowy opis z parametrami – dobry przykład stanowi Amazon ze swoimi ciągnącymi się w nieskończoność opisami produktów, ale Amazon wie co robi. Ludzie uwielbiają szczegóły i parametry.
  11. Rozmiar ma znaczenie – szczególnie w odzieżówce, dlatego im lepiej opisana rozmiarówka, tym mniej zwrotów i sztucznego zawyżania statystyk sprzedaży przez zjawisko zamawiania wielu sztuk w różnych rozmiarach, żeby poprzymierzać.
  12. To samo dotyczy kolorów.
  13. Livechat – to narzędzie, którego niesłusznie obawiają się wydawcy („że transakcje zostaną zawarte poza systemem śledzącym”). W rzeczywistości livechat służy wyłącznie doradzaniu klientom, co zwiększa konwersję (również z afiliacji). Osobiście wprowadziłem livechat w kilku sklepach i w żadnym nie zdarzyło się, żeby choć jedna transakcja przeszła poza systemem.
  14. Certyfikaty bezpieczeństwa (np bezpieczny e-sklep) – to jedne z tych elementów strony, na które użytkownik nie zwraca uwagi dopóki są. Ich obecność mimo chodem buduje wiarygodność i zaufanie.
  15. Cross-selling – przedstawianie oferty produktów komplementarnych czy akcesoriów to dziś standard, bez którego trudno myśleć o hulającej sprzedaży. Oczywiście wydawcom również jest na rękę promowanie takiego sklepu, gdzie sprowadzając klienta na namiot, sprzeda się również śpiwór czy matę samopompującą.
  16. Up-selling – Amazon (znów) widząc, że planuję kupić sezon pierwszy House of Cards oferuje mi zestaw wszystkich sezonów. Korzyści jak wyżej…
  17. Konieczność rejestracji przed sfinalizowaniem transakcji nie przynosi niczego dobrego zwiększając jedynie liczbę porzuconych koszyków (średnio 25% niedokończonych). Zdaję sobie sprawę z pokusy wymuszania rejestracji, ale to droga donikąd i na szczęście coraz rzadziej stosowana.

Przyszłość Performance Marketingu – urządzenia i dane

Performance Marketing potrzebuje efektywnych rozwiązań dla cross-device tracking (technologii śledzenia na różnych urządzeniach), deduplikacji międzykanałowej (channel de-duplication) oraz atrybucji i ochrony prawnej danych, co pozwoli  dotrzymać kroku rozwojowi mobile’a, big data i programmatic buying  – twierdzi Stephen Rumbelow, Group Strategy Director w OMG.

Wzrost wydatków na mobile, zakupy w programmatiku, szerszy dostęp do danych – wszystko to pozwala przewidzieć co użytkownik będzie robił w przeciągu najbliższych godzin czy dni i zasugerować mu produkty/ usługi, które będą mu najbardziej potrzebne.

Okazuje się, że w ostatnim czasie stało się to, czego spodziewaliśmy się od dawna – użytkownicy częściej korzystają z urządzeń mobilnych niż z desktopów. Po raz pierwszy w historii, w 2014 roku liczba urządzeń mobilnych była większa niż komputerów. W Indiach, gdzie populacja liczy 1,2 miliarda ludzi, a 152 miliony są „online”, liczba komórek w sieci wynosi 894 miliony.

Rosną w związku z tym wydatki w kanale „mobile” o blisko 70% rok do roku stanowiąc 20% rynku reklamy online.

Zmienia się również podejście do kupowania mediów. W UK 28% zakupów reklamy typu display odbywa się przez programmatic. Prognozuje się, że do końca 2017 roku udział programmatic w zakupach reklamy wyniesie ponad 70%. Również w mobile’u 37% zakupów w 2013 roku odbyło się przez programmatic.

Programmatic zrewolucjonizuje, zdaniem Rumbelowa, Performance Marketing. Stosując modele statystyczne i testy istotności wspierające decyzje zakupowe mediów, można z dużą dokładnością przewidzieć szanse na konwersję danego użytkownika. W połączeniu z dynamicznymi kreacjami reklamowymi można będzie w znaczny sposób zwiększyć oddziaływanie na użytkownika wpływając na jego zaangażowanie.

Najwięksi wydawcy na świecie, jak eBay, eksperymentowali ostatnio ze sprzedażą swojej przestrzeni reklamowej w programmatic – nazwano to ‚The week the machines took over’. Co więcej, nowe sposoby kupowania mediów wkraczają do telewizji. Kanał angielskiej telewizji Channel 4 realizuje już kampanie programmatic. Z kolei Google wprowadza do amerykańskiej telewizji reklamy, które są targetowane podobnie jak internetowe.

Nie byłoby to możliwe gdyby nie „big data”. Nie jest to tylko modne określenie, ale nowa waluta marketingu. Performance Marketing w Wielkiej Brytanii generuje 120 klików na sekundę – jest to mnóstwo danych nt. użytkowników – ich demografii, zachowań, transakcji, itp.

W świecie mobilnym ludzie stale są „podłączeni”, „zsynchronizowani”, ujawniając informacje o swoich zainteresowaniach, lokalizacji, itp. Ich idendyfikacja nie jest oparta o cookies’y. Dotyczy unikalnego użytkownika, a nie jak to bywa z desktopami, używanego przez kilka osób komputera. Dzięki temu reklama mobilna może silniej oddziaływać na zaangażowanie i intencje zakupowe, poprzez formaty funkcjonujące na zasadzie aplikacji wykorzystujących wideo, interakcje głosowe, społeczności oraz aparat fotograficzny.

W Performance Marketingu segmentacja grupy docelowej będzie opierać się na sygnałach od użytkowników zbieranych i analizowanych w czasie rzeczywistym. Podobnie jak w programmatic’u nie będziemy kupować mediów, tylko odbiorców serwując im odpowiednie formaty reklamy w odpowiednim czasie na odpowiednich urządzeniach i z odpowiednim komunikatem.

Dni technologii śledzenia transakcji opartej o ciasteczka zdają się być policzone. Jedno wiemy na pewno, że technologia umożliwiająca śledzenie na różnych urządzeniach (cross-device tracking) na pewno nie będzie oparta o cookies’y, które stanowią wyzwanie jeśli chodzi o deduplikację międzykanałową. Chodzi o kanibalizację sprzedaży pomiędzy urządzeniami.

Marketing oparty o „big data” niesie ze sobą wiele kontrowersji w kwestii ochrony danych zbieranych nt. konsumenta. Szczególnie profilowanie odbiorcy w programmatic’u jest poza wszelką kontrolą niezależnych instytucji czy samych użytkowników.

Jak widać, jest jeszcze przed nami kilka wyzwań, ale wiadomo co czeka nas na końcu tej drogi – zaspokajanie potrzeb klienta, które my będziemy znali pierwsi.

Czynniki sukcesu w Lead Generation

Jak zyskowne może być afiliowanie się z programem partnerskim z branży finansowej pokazał na własnym przykładzie Michał Szafrański zarabiając w 8 dni ponad 70 000 zł.

Żeby zebrać dla swoich klientów ponad 3 miliony leadów, jak robi to OMG, potrzeba dobrej strategii, solidnej technologii oraz skuteczności w realizacji.

W opracowywaniu strategii (odpowiednia, to taka, która pozwala pozyskać wartościowego leada bez przepłacania), nie do przecenienia jest bogate doświadczenie. Wszystkie rozwiązania, które oferuje się klientom, szczególnie tym z najwyższej półki, powinny być przetestowane.

Jeśli więc ktoś robi to od ponad 15 lat, obecnie dla takich marek jak: Axa, Provident, Aviva, ING, Getin, Wonga, mBank, Raiffeisen czy Skoki Stefczyka, zasługuje na zaufanie.

W strategii najważniejsze jest:

  • opracowanie scenariusza kampanii,
  • wybór narzędzi i kanałów pozyskiwania,
  • przygotowanie mediaplanu oraz harmonogramu kampanii.

Gdy wszystkie założenia są już omówione i zaakceptowane, pora na wdrożenie:

  • uruchomienie formularzy,
  • podpięcie systemu Leadsense do walidacji i deduplikacji danych,
  • integracja z klientem w celu przekazywania zebranych leadów.

Dalej, to oczywiście stały monitoring i raportowanie, działania optymalizacyjne i co najważniejsze bezpośrednia współpraca z działem sprzedażowym klienta.

Jeśli mowa o współpracy z klientem, niezwykle ważne jest doprecyzowanie możliwości względem oczekiwań.

Tak wygląda „wolumen leadów w czasie” oczekiwany przez klienta. Poza okresem uruchomienia kampanii klient chce otrzymywać określoną liczbę leadów – w zależności od swoich celów biznesowych, budżetu i mocy przerobowych. Na przykład 5 tysięcy leadów miesięcznie, a w październiku 8 tyś.

 

A tak realnie wygląda wolumen kampanii rozłożony w czasie (bez względu na to czy to miesiąc, kwartał czy rok).

 

Nie jest realnym utrzymanie równego, określonego wolumenu z wielu różnych powodów, często niezależnych od samej kampanii.
Najczęstsze to:

  • działania konkurencji,
  • wymiana wydawców,
  • własna kampania CPM klienta, co automatycznie usuwa afiliacje z dużych portali.

Generalnie zawsze jest to sinusoida, a nie stała wielkość, bo na kampanie wpływ ma szereg czynników zewnętrznych.

Odpowiedzią na nie jest dywersyfikacja źródeł i sposobów pozyskania leadów. Powinien być to mix:

  • prowadzenie kampanii na leady produktowe z logo i bez loga klienta (50%),

 

  • kampanie na leady produktowe z komunikacją nie wprost produktową tylko raczej „pod potrzebę”, np. finansowanie remontu (20%),

 

  • ankiety (30%)

 

Tego typu kampanie charakteryzują statystyki:

  • konwersja na ofertę (zainteresowany złożeniem wniosku) na poziomie 68%,
  • konwersja na sprzedaż (z wniosków na udzielony kredyt) 16%,
  • 5% na inny produkt klienta w kampanii (lokata, karta kredytowa).

Jak zabezpieczyć się przed błędnymi i fałszywymi leadami?

Marketerzy prowadząc działania sprzedażowe w Internecie borykają się z problemem obsługi leadów, które zostały nieprawidłowo wypełnione (błędny numer telefonu, błędny adres email) lub które wręcz były próbami oszustwa.

W zależności od rodzaju kampanii, nieprawidłowe rekordy stanowią od 5% nawet do 30% wszystkich leadów. Na 98 tys. przeanalizowanych przez Salelifter formularzy aż 27% wypełnionych było błędnie.

 

Najczęstszą przyczyną błędów jest po prostu pomyłka osoby wypełniającej w pośpiechu formularz kontaktowy.

  • Źle wpisana domena – dotyczy aż 21% przypadków błędnych adresów email, np. Gmail.pl, gjail.pl itp.,
  • Źle wpisany numer telefonu: za dużo lub za mało cyfr (36% przypadków błednych numerów tel.), nieistniejący prefix, ciągi jedno lub dwuznakowe , itp.

Niestety, często jest to efekt prób fałszowania leadów przez nieuczciwych wydawców, działających z nadzieją wyłudzenia wynagrodzenia od reklamodawców.

Model rozliczeń CPL/ CPA, przy wielu swoich zaletach dla reklamodawcy, jest niestety dość często narażony na coraz to bardziej wysublimowany fraud. W skutek tego reklamodawca traci:

  • Czas na obsługę leadów, które nigdy nie miały szans na konwersję lub są po prostu nieprawidłowe.
  • Pieniądze: obsługa leada w wewnętrznym call center to koszt, którego można było uniknąć.
  • Możliwość konwersji: im szybciej zadzwonimy do osoby, która wypełniła formularz, tym większe jest prawdopodobieństwo konwersji – obsługa leadów podejrzanych lub nieprawidłowych, często powoduje, że dobre leady czekają w kolejce a my ponosimy koszt utraconych korzyści.

W odpowiedzi na skalę zjawiska Mediateam Interactive przygotował JetVerify – narzędzie do zabezpieczania formularzy przed próbami oszustw np.:

  • blokada tzw. wlewania leadów,
  • weryfikacja skrzynek tymczasowych,
  • weryfikacja przypadkowych ciągów znaków, wulgaryzmów, fikcyjnych postaci.

i pomyłek we wpisywanych przez internautę danych, np.:

  • weryfikacja składni, imion, nazw domen,
  • weryfikacja kanałów kontaktu bezpośrednio u operatora.

Wieloetapowe testy danych osobowych i kanałów kontaktu pozwalają na odrzucenie i oznaczenie potencjalnie i realnie nieprawidłowych danych. Oto przykłady:

Rekord z poprawnym imieniem, nazwiskiem i nr telefonu, ale niepoprawnym adresem email możemy oznaczyć jako podejrzany. Wówczas klient decyduje, czy kontaktować się z daną osobą i rozliczyć ją z dostawca leada, czy nie. Może jej również nadać odpowiedni priorytet sprawiając, że cały rekord jest wówczas potencjalnie nieprawidłowy.

Jeśli niepoprawne dane to zarówno email jak i numer telefonu, rekord jest z całą pewnością błędny.

Jeśli w rekordzie umieszczono email tymczasowy, może być to spowodowane niechęcią internauty do komunikowania się z nim w tym kanale, jak również leadem generowanym przez tzw. bota.

W każdym przypadku to reklamodawca decyduje, co zrobić z przekazywaną przez JetVerify informacją o rekordzie.

 

Czy wykorzystujesz potencjał e-mail marketingu?

Wybrałeś ESP (Email Service Provider), zaimplementowałeś formularze, zaczynasz budować listę subskrybentów. Acha, musiałeś pewnie jeszcze ustawić autorespondery i być może wybrałeś już szablon do swojej pierwszej kampanii?

Świetnie – możesz teraz uznać, że czas na czytanie tego posta lepiej poświęcić na wymyślanie chwytnego tematu do twojego mailingu, bo przecież nie ma nic prostszego niż email marketing. Albo możesz razem ze mną przeanalizować swoje działania w oparciu o listę 6 najważniejszych rzeczy o jakich powinieneś pamiętać robiąc email marketing.

1. Formularz na najczęściej czytanych stronach

To normalne, że najlepsze posty schodzą z czasem ze strony głównej ustępując nie zawsze najwyższej jakości nowościom. Szczególnie bolesne dla nowego bloga jest to, że najlepsze posty publikowane są gdy jeszcze nikt tu nie zagląda.

Gdy zajrzysz do Google Analytics, albo zainstalujesz widget’a „najczęściej czytane”, okaże się, że często jakiś zapomniany i niedoceniany przez Ciebie post ma właśnie największą oglądalność.

Zrób listę najpopularniejszych postów i zaimplementuj do nich formularz do Newslettera.

2. Dwustopniowy opt-in

Jest bardziej efektywny niż jednoetapowy. Okazuje się, że można mieć mniej formularzy na stronie, nawet żadnego przed „foldem”, ale jeśli wyświetlasz tylko przycisk „chcę więcej takich informacji” a dopiero w drugim kroku prosisz o email, konwersja wzrośnie nawet o 1/4.

To fakt, mimo iż intuicyjnie wydawałoby się inaczej. Dlaczego?

  • Gdy użytkownik ląduje na twojej stronie dajesz mu najpierw się rozejrzeć i w miarę upływu czasu zamieniasz się z nim rolami. To nie ty prosisz użytkownika o dane, to on prosi cię o informacje.
  • Gdy użytkownik kliknie w przycisk, jest to z jego strony deklaracja zainteresowania, którą w drugim kroku potwierdzi podając swoje dane. Większość ludzi chce być konsekwentna. Gdy jednak odrazu mają podać swoje dane, decyzja będzie trudniejsza zwiększając prawdopodobieństwo rezygnacji.
  • Gdy pojawia się pop-up z call-to-action, użytkownik ma łatwy wybór TAK lub NIE. Przy czym wybór na TAK jest łatwiejszy (nawet fizycznie), szczególnie jeśli użytkownik ma dobre wrażenia z przeglądania twojej strony.

3. Potwierdzenie rejestracji

Jeśli już uda ci się nakłonić użytkownika do pozostawienia swojego maila, zwykle otrzyma on jeszcze szereg maili z podziękowaniem, informacją nt. możliwości wypisania się z listy mailingowej, potwierdzeniem rejestracji itp. Każdy z tych maili zwykle odsyła użytkownika na dedykowaną stronę ESP, tzw. „martwą stronę”.

Zamiast tego stwórz landing page na swoim blogu, gdzie oprócz potwierdzenia, będziesz mógł zaserwować użytkownikowi dodatkowe opcje, np: link do promowanych postów.

Wykorzystaj fakt, że masz nie tylko dane użytkownika. Masz również jego uwagę, której grzechem byłoby nie wykorzystać.

4. Nie daj użytkownikowi ostygnąć

Teraz najważniejsze – udowodnij użytkownikowi, że warto było zapisywać się do Newslettera. Ważny jest timing, żeby skorzystać jeszcze z pozytywnego nastawienia, które towarzyszyło użytkownikowi przy subskrypcji.

Najlepiej, gdyby udało ci się w tym pierwszym mailu sprzedać jakąś dobrą radę. Taką, która przyniesie natychmiastowy skutek.
Wiem, że jest to trudne, ale jeśli się uda, pozwoli wyrobić w użytkowniku nawyk powracania do twojej strony, bo kojarzyć się ona będzie z „nagrodą”.

Najlepszy pierwszy email to taki, który użytkownik pamięta nawet po latach. Wiem, że trudne, ale do zrobienia!

5. Blisko połowa maili odczytywana jest na komórkach 

Pamiętaj o tym, gdy będziesz tworzył szablon maila. Musi on być „responsywny”.

6. Po drugiej stronie jest człowiek

Nie pozwól, żeby użytkownik choć przez chwilę poczuł się jak adres email, numer czy karta kredytowa. Przypomnij mu gdzie, kiedy i dlaczego zapisał się na twoją listę. Wykorzystaj email do dwustronnej komunikacji zadając czytelnikowi pytania:
Z czym obecnie masz problem?
O czym chciałbyś żeby był kolejny post?
Jak podoba ci się moja strona?
Co powinienem w niej zmienić/ poprawić?